iluzja

„ARCHIPELAG” nr 8 (wiosenno-letni)

Świeży, ósmy numer „Archipelagu” ma na okładce zapowiedź: ILUZJA TRZYMA LITERATURĘ ZA RĘKĘ. Prawda, tak właśnie jest. Bo czy literatura nie jest zmyśleniem, a czy zmyślenie nie jest iluzją?

Co się kryje pod zapowiedzią, można sprawdzić.
Ja sobie myślę o skojarzeniach około iluzyjnych. Że iluzja to po pierwsze…, po drugie…, po trzecie….

Magia. Czary. Dziwy
Wieczór w dorożce i stukot kopyt zaczarowanego konia. Taką iluzję uruchamia szarlatan Gałczyński (któremu kłaniam się przez archipelagi zaświatów w podzięce za wiersze o małych kinach):

„Moja poezja to są proste dziwy,
to kraj, gdzie w lecie,
stary kot usnął pod lufcikiem krzywym
na parapecie”.
(Pisze o nim Karolina Osowska-Wolińska). 

Miraż. Złudzenie. Omam
Rozczarowanie lub eskapizm. Destrukcja lub życiodajne źródło.

Przywidzenie lub zniekształcenie
Właściwie każda subiektywna perspektywa uruchamia ten proces. Świat jest iluzją piętrową!

Impresja. Ulotność.  Płynność
Nieszczelność granic między światami równoległymi. Jak w opowieści o Alicji…

…Sen…
Sen przede wszystkim!

***********

W wiosenno-letnim numerze królują podróże. Do miejsc ciekawych, choć nie zawsze bezpiecznych i wakacyjnych.

To nie jest telewizja, by kliknięciem pilota surfować po programach. To nie jest Biuro Podróży, by przerzucać karty kolorowych folderów. To zupełnie coś innego: kilka tekstów, za którymi stoi kilka innych tekstów (inspiracji) albo kilka osób, z którymi spotkać się znaczy wkroczyć w inną przestrzeń. 

1) Wędrówki palestyńsko-izraelskie (z nieuleczonym fanatyzmem i „zanikającym krajobrazem” w tle).

2) Fascynująca rozmowa z Xinran, chińską pisarką tworzącą w Londynie, ale ukształtowaną doświadczeniami z ojczyzny. To podróż w mentalność chińskich kobiet, w kulturowy garb i bagaż jednocześnie. Pamiętam jedno zdanie: „…jeśli mówisz o przeszłości, to musi to służyć twojej przyszłości”. Dodaje ono istotny aspekt do naszej potrzeby wyznań, dawania świadectwa, odsłaniania siebie samych.

3) Akcent poznański, więc nie mogę pominąć. Choć de facto trochę afrykański, bo chodzi o Kazimierza Nowaka, który rowerem przemierzył Czarny Ląd, pisząc stamtąd reportaże. Ściślej: chodzi o Jacka Y. Łuczaka, autora Polski Kazimierza Nowaka, który podążył śladami tego reportera,  szukając tropów sprzed słynnej wyprawy i po niej. Bo życie nie zamyka się w tym, z czego zasłynęliśmy i również na „obrzeżach” można spotkać twórczy ferment. Obaj panowie są rodem z grodu nad Wartą. Łuczak, z którym Asia Wonko-Jędryszek przeprowadziła wywiad, zna Poznań jak własną kieszeń (Spacerownik poznański!).
Myślę, że Poznań (w każdym wymiarze) jest wart poznania. 

4) Indie i Nepal. Proszę bardzo. W „Archipelagu” odsłona Indii biednych, społecznie splątanych, problematycznych. Rozmowie z Pawłem Skawińskim, autorem reportażu Gdy nie nadejdzie jutro, przyświeca cytat z Beethovena:  „Nauczyłem się patrzeć na świat w całym jego złu, ale wciąż go kochać”.

5) Wielbiciele Murakamiego mogą poczytać o jego wspomnieniach podróży po Grecji.

6) Przystanek specjalny: Pakistan. Podróż z widokiem na współczesną literaturę tego kraju. Podróż szczególna, bo niby jesteśmy w Karaczi, ale zarazem na łodzi dryfującej to tu to tam, od jednego portu książkowego do następnego.

Zabrnęłam w tej wyliczance do takiego punktu, z którego nie widać już widnokręgu. To, co widać, to miraż. Za jedną linią, kolejna. Bo nie tylko rozmowa, nie tylko reportaż jest podróżą w inne miejsce. Przecież każda książka: ta z zagranicznego podwórka, ta z rodzimego wydawnictwa, ta panoramiczna, i ta klaustrofobiczna, drążąca mikroprzestrzeń jednego życia… każda jest wyprawą.

*************

Dwie zachęty specjalne. 

Pierwszą jest moja rekomendacja tekstu Roberta Mroza z działu W OBJĘCIACH X MUZY: Zbiorowa prywatność objawienia

Stalkerze Andrieja Tarkowskiego zwykło się mówić jako o luźnej adaptacji książki Piknik na skraju drogi Arkadija i Borysa Strugackich. Tymczasem, mimo iż fabularnie rzeczywiście dzieła te są ze sobą niepowiązane, dotyczą dokładnie tych samych problemów i niosą bardzo podobne przesłanie”.

Pochwała literatury science-fiction, która „wykorzystuje sztafaż fantastyki naukowej i atmosferę niezwykłej przygody do wypowiedzenia istotnych spostrzeżeń na temat człowieka, jego natury, dążeń i pragnień”.
I konfrontacja tekstu literackiego z autorską interpretacją poczynioną przez mistrza światowego kina, Andrieja Tarkowskiego. Oto  jeszcze jedna wyprawa – podróż do Strefy w poszukiwaniu transcendencji, zwątpienie w nią i nadzieja. To tropienie tego, co w obu dziełach wspólne i co w refleksji kończącej ten esej przemawia (mimo ostrożnego tonu hipotezy, która unika jednoznacznych kropek) mocno i olśniewająco.

„Wszystko to jednak zdaje się być tylko – istotnym, to prawda – tłem dla fundamentalnej prawdy, jaką niosą ze sobą Stalker i Piknik: pragnienie objawienia, choć głęboko prywatne, indywidualne i być może nawet niekomunikowalne, jest nam wszystkim jakoś wspólne i w tym sensie całkowicie zbiorowe. Czyżby radykalny indywidualizm miał być płaszczyzną międzyludzkiego porozumienia? Ot, kolejny znak zapytania…”

Druga rekomendacja to zaproszenie do zabawy w odgadywanie sennych obrazów.
Wspólnie z Lirael ułożyłyśmy Konkurs (wio)senny, dotyczący snów, które przyśniły się bohaterom literackim. Sięgnęłyśmy do dwunastu tekstów, odsłoniłyśmy (czasami stosując kamuflaż) fragmenty onirycznych iluzji. Kto pamięta, po przebudzeniu, co mu się śniło? Kto przypomni sobie, po zamknięciu książki, jakie były sny postaci spotkanych w danym tekście? Szczegół? Czasami bardzo istotny. W snach przeglądają się marzenia i lęki. Sny bywają lustrem albo symptomem, albo furtką, przez którą czmycha na wolność coś, co rozum zamyka na cztery spusty.

Jeśli już poznacie treść zagadek (czekam na nadesłanie odpowiedzi!), może zechcecie dorzucić coś jeszcze? Bardzo by mnie ucieszył ciąg dalszy katalogu snów wyjętych z literatury. Można zostawić ślad w komentarzach. Lub uciąć sobie drzemkę i sprawdzić, co się przyśni. :)

9 komentarzy do “iluzja

  1. kornwalia

    Hm, Tarkowski odżegnywał się od pierwowzoru literackiego i mówił o całkowicie innym wniosku jaki wypływa z jego filmu – że największą tajemnicą jest miłość, tu i teraz, zwyczajna, pospolita. Przeciwstawił świat mężczyzn (tych 3 postaw) postawie kobiety, żony jednego z nich. Ot i tyle. Zawsze mnie trochę irytowały jego objaśnienia, bo czasem nie przystają do koronkowej faktury samych filmów, w których moim zdaniem można znaleźć więcej możliwości interpretacyjnych niż on sam planował. Tarkowski reagował na to pobłażaniem, ale wg mnie chyba zapomniał, że dzieło po napisaniu/nakręceniu/nagraniu/namalowaniu żyje dalej swoim własnym życiem i autor nie może negować tego jaki ono wzbudza oddźwięk, nawet jeśli jest on diametralnie inny od zamierzonego.
    Dobrze, że Archipelag pisze o tym filmie, choć gdy coś genialnego wypływa na szersze wody towarzyszy mi czasem uczucie żalu…

    Odpowiedz
  2. tamaryszek Autor wpisu

    Kornwalio,
    ależ mnie ujęłaś tym ostatnim zdaniem.:)
    Szczerze mówiąc: nielogiczne i paradoksalne. Znam ten klimat. Chciałoby się każdego namawiać, by skosztował. A zarazem chronić przed spospoliceniem, zazdrośnie strzec, by nikt nie rozgadał naszych odkryć.:)

    Dla mnie artykuł Roberta jest zaproszeniem, by poznać różne warstwy Stalkera. (Nabrałam nawet ochoty, na książkę, o której mowa w dopisku – Zona Geoffa Dyera – „najbardziej niecodzienną książkę, jaką napisano o filmie”). Ty w temacie jesteś mocno osadzona, więc możesz przetestować hipotezy Roberta. Moim zdaniem: ma dobry punkt wyjścia. Skoro wszyscy (łącznie z Tarkowskim) mówią o różnicach między filmem a książką, to spróbujmy znaleźć nerw, dla obu tych dzieł wspólny.

    Najlepiej by było, gdyby Czytelnicy „Archipelagu” mogli porozmawiać z autorami tekstów bezpośrednio. Jeśli uda nam się uruchomić mini blog na naszej stronie, to byłoby to możliwe.

    A co do filmów w „Archipelagu” – wiadomo, nie dominują, bo to przecież „magazyn bukinistyczny”. Pojawiają się zawsze w kontekście literatury. Ale myślę, że to szczęśliwie się składa, że kwartalnik nie uprawia recenzowania tego, co bieżące. Sięganie po klasykę ma sens.

    A propos: można u mnie zgłaszać pomysły lub wolę pisania na filmowo-archipelagowy temat.
    Pozdrawiam!

    ps.
    pozamykałaś już wszystkie egzaminacyjne wątki? zegar od dawna nie tyka.;)

    Odpowiedz
    1. kornwalia

      Myślę, że Robert zapewne wie więcej o Strugackich, więc i lepiej rozumie o co im chodziło w tym opowiadaniu. Traktowałam to zawsze jako czyste SF, nie doszukując się wątków, które mogłyby nawiązywać do ich rzeczywistości, a przeczytałam, że pojawiły się różne interpretacje. W każdym razie Tarkowski strasznie darł z nimi koty w trakcie pisania scenariusza :)

      Egzaminy się jeszcze nie pokończyły, po prostu mi się gadżet zepsuł na blogu ;)
      Pozdrawiam!

  3. PawełW

    Iluzje bywają różne. Wywołane celowo, z rozmysłem i te przypadkowe. Incydentalne. Nie sposób jest ważny a efekt jaki nam przynoszą. I nasza odporność na złudzenia :)

    Odpowiedz
  4. tamaryszek Autor wpisu

    Różne są iluzje. Różne ich źródła. Iluzje, w które przenosi nas sztuka lub sen – choćby je nazwać eskapizmem – są często terapią, regeneracją, znieczuleniem nadmiernie ostrych życiowych bodźców. Tyle jest dobrej, czarodziejskiej iluzji!

    No tak, jest też głupia, oszukująca, wytwórnia pozorów i atrap. Co mam powiedzieć? Ostrożnie trzeba rozróżniać. I jedną jeść garściami a drugą w aptekarskich dawkach. Jak rozróżniać? Nie wiem. ;)

    Odpowiedz
  5. szwedzkiereminiscencje

    renée, jak to mile przekartkowac swiezutki numer „skärgården” (co sie tlumaczy wlasnie na…archipelag)!

    zaczelam od konkursu onirycznego, ale okazalo sie, iz zyje za bardzo na jawie – NIC mi nie przyszlo do glowy. za trudny?

    jezeli mozna na twoje rece o meli hartwig. b lubie takie odkurzone pisarstwo – a zwlaszcza kobiece. natomiast (pewnie ze wzgledu na inna planete kulturowa) nie zgadzam sie z autorka – skad inad ciekawego tekstu – na temat papy freuda i feminizmu. co do tego pierwszego to nie przecenialabym jego znaczenia – przeminal z wiatrem i pod moja szerokoscia geograficzna nigdy nie odegral duzej roli – w odróznieniu od feminizmu, kt j wszechobecn. wcale nie polega na negowaniu czegokolwiek, a juz zwlaszcza mezczyzn, tylko na pelni praw dla kobiet. tak jak chyba chciala mela h?

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      M., stokrotne dzięki za feed back! To bezcenne. I fajnie wiedzieć, jak brzmi „Archipelag” po szwedzku.:)
      Co do Meli H. spróbuję przekazać Twoją opinię. Bardzo bym chciała, by możliwy stał się dialog z autorami artykułów. To nie jest niemożliwe.
      Odniosę się do konkursu: jejku, szkoda! Ale nie trać wiary! Może być tak, że niektórych snów nie znasz, bo po prostu pochodzą z nieczytanych książek. A tu, przyznaję, niektóre tytuły nie są wzięte z listy najpopularniejszych czy najwybitniejszych.
      Jest jednak i tak, że – obie z Lirael – zaszalałyśmy i utrudniłyśmy trochę rozpoznanie snów naprawdę znanych. Cóż, może to zaowocować zerowym odzewem. Apeluję: ducha nie gasić! i bawić się odgadnięciem choćby jednego tytułu.

      Podpowiedź (znasz NA PEWNO!):
      1.Mężczyzna o dużych czerwonych dłoniach, z kartami ułożonymi w wachlarz.
      (Postać wyłania się z dymu, odziana w zasmoloną koszulę, w drugiej ręce trzyma jedną szczególną kartę. Osoba śniąca czuje się osaczona: „Ależ to straszny człowiek, papo!”)

      No właśnie: czerwone dłonie (ale to nie Indianin!). Córka i „papa”, i ten tajemniczy facet, który ją kocha , ale jej się zdaje, że osacza. W ogóle: ten gość, który jej się przyśnił, to nieszczęśliwy i zaślepiony, ale sympatyczny.

      5. Własne życie jako krajobraz w letni wieczór po deszczu.
      (Tytuł tej powieści to kombinacja kilku cyfr, które okazały się PIN-em do serc czytelników na całym świecie. Spokojny i piękny sen bohatera bardzo różni się od rzeczywistości, z którą musi się na co dzień mierzyć.)

      Ok. Nikt chyba nie skojarzy snu z krajobrazem, ale cyfry w tytule to już podpowiedź bardzo konkretna. Dodam, trzymając się liczb, że w świcie powieściowym pojawia się pokój 101, pokój najzmyślniej wykoncypowanych tortur.

      Tyle na razie. Zgaduj! :)

    2. szwedzkiereminiscencje

      renée, nie martw sie! na pewno inni beda lepsi ode mnie – choc jak byl konkurs z obrazkami odgadlam wiekszosc. co do czerwonych rak mialam natychmaistowe skojarzenie, ale wydawalo mi sie za proste, bo to jednak slowa kluczowe. w takim razie WIEM.

      czy tytul piatki zostal wykorzystany przez dobrego pisarza do napisania mniej dobrej powiesci w bodajze trzech czesciach?

      mnie sie ostatnio snila kolezanka, kt wbijala mi w plecy nie tyle nóz, co strzykawke – dobrze, ze nie jestem ksiazka ;-)

    3. tamaryszek Autor wpisu

      Super! Jedynkę już masz. Co do piątki: błądzisz. PIN ma cztery cyfry. Skojarz z datą.
      Znasz na pewno dziewiątkę:
      9. Koncert Brahmsa.
      (Sen, urojenie, iluzja, która zdarza się w taką noc, gdy świat (liście, deszcz, strumień księżycowego światła) wydaje się współbrzmieć z jej grą na skrzypcach. „Brahms wie wszystko. Trzeba umieć odczuć wszystko. A potem móc wszystko zagrać”. Ale ona, zraniona, nie umie uwolnić uczuć. Nie może więc być naprawdę wielką artystką, gdy złudzenie zniknie.)

      Tu chodzi o kobietę, nie możesz się poddać. Gra na skrzypcach Koncert Brahmsa… Koncert piękny, ale ona sama w sobie dość irytująca. ;)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.