… i tego sobie życzę.
UŁATWIAM MYŚLENIE
ANGAŻUJĘ UMYSŁY
SŁUCHAM PYTAŃ
ZACHĘCAM DO RYZYKA
WSPIERAM WYSIŁEK
KULTYWUJĘ MARZENIA
UCZĘ SIĘ KAŻDEGO DNIA
NAUCZAM
Zapożyczone, przyswojone. Chyba krąży po Necie, ja znalazłam na Manufakturze Radości.
I to by było na tyle. ;)
Zawsze można próbować :-)
Można tylko próbować i to nieustannie. Miałam ochotę dopisać komentarz do tych słów, ale dzielnie się trzymam i powstrzymuję. :))
Oho! Zaczęła się szkoła. Czuję, że t. dobrze by się czuł w takiej placówce, jak np Liceum Krzemienieckie, założone przez Hugo Kołłątaja , Tadeusza Czackiego i ojca Juliusza Słowackiego. A czegóż tam uczono? Otóż pięciu języków, arytmetyki, moralności (!), geografii, logiki, fizyki, chemii, historii naturalnej i powszechnej, prawa , literatury, gramatyki porównawczej języków słowiańskich, mechaniki, bibliografii. I co, czułby się tam dobrze t. ? ;) Pewnie tak, gdy zerknie się na listę absolwentów.
:)) Spróbowałabym. Gdyby mi nie kazali zmienić płci, bo to męskie towarzystwo było.
Myślę, że uczenie Juliusza S. mogłoby być upierdliwe. Ale – kto wie – może wpłynęłabym na jego twory… Może by mnie obsmarował albo wyanielił?
To – jeśli założyć, że znalazłabym się w Krzemieńcu w tamtym czasie i w roli belfra. Ale najbardziej by mi się podobało, gdybym tak mogła tam być, by mnie Antoni zaprosił na wycieczkę w Alpy. Antoni Malczewski. On i ten jego mesmeryzm, magnetyzm serc. Ech, samo Liceum, no mniejsza… Aż tak się nie palę. Gramatyka porównawcza języków słowiańskich trochę mnie nawet przeraża. Ciekawe, że ludzie chyba jednak nie marzą o szkole, podobnie jak o szpitalu, a mimo to lepiej by trafili na niesfrustrowanych nauczycieli i lekarzy. Bo to są tacy specjaliści, co to w jednakowym stopniu mogą pomóc, co zaszkodzić. ;)
Dziś od rana mam w głowie piosenkę, którą usłyszałam w trójce i aż usiadłam na chwilę, zachwycona dźwiękami, nie przejmując się, że znowu spóźniona do pracy…
I follow you , I follow you, I follow you.
Tak więc, ze specjalną dedykacją dla Ciebie w tym dniu, żeby wszyscy, których uczysz, nie tylko w szkole, zgodnym chórem śpiewali : I follow you…
:)
Dzięki, Mario, za tę muzyczną dedykację. Takie „follow” za nurtem rzeki, która płynie pewnie, spokojnie i do celu (no ale płynie wciąż, nie meta się liczy)… Takie „follow” jest ok. :)