ale o co chodzi? (nieulotne)

Nieulotne, reż. Jacek Borcuch, Polska 2012

Michał i Karina, i super motorPrześladuje mnie ostatnio stary dowcip o taksówkarzu, któremu trafił się pijany pasażer. Kierowca zirytowany powtarza: „Panie, to jest moja taksówka, ja jestem kierowcą i pytam po raz kolejny: dokąd jedziemy?”. Na co pasażer (po raz enty) odpowiada: „A ja tu grzeczniutko siedzę, pszepana, i zapytuję: alee o tzo chodzii?”

Chciałoby się wiedzieć, dokąd zmierzamy, ale rozbrajająca błogością riposta nie rozjaśnia nic a nic.
Nieulotne. Jakub Gierszał, odtwórca głównej roli męskiej, tłumaczy tytuł następująco. Ulotne jest w życiu wszystko to, co chcielibyśmy zatrzymać a szybko mija. Nieulotne jest to, co pozostaje jako konsekwencja, jakiś dodatek do wcześniejszych wyborów czy czynów. Raczej balast.

Jakub Gierszał i Magda Berus

Jacek Borcuch, któremu przyklejono etykietę admiratora młodości, utrwalił to, co ulotne. Słoneczną Hiszpanię, dwoje młodych ludzi, ich rodzące się, promieniujące intensywnością uczucie. Skok z mostu („on skoczył a ja go tylko trzymałam za rękę” – powie Karina) jest ilustracją tego zachłyśnięcia się życiem i sobą. [Jak w filmie Kwiecińskiego Jutro idziemy do kina, gdy trzech osiemnastolatków w 1939 skacze z wysokiego mostu, krzycząc: „Jesteśmy nieśmiertelni!” Tylko metaforycznie, niestety.] Pięknie jest być pięknym. Kuba Gierszał i Magda Berus są naturalnie, od niechcenia i bezdyskusyjnie piękni. Rozjaśnione letnim słońcem włosy, nieskrępowane ruchy, młode ciała (aż wyzywające wobec wszystkiego, co przemija). Pierwsza ważna miłość. Możliwe, że nie ma nic silniejszego. Przynajmniej na chwilę (!) jestem gotowa w to uwierzyć.

krakowskie rozstanie

Nieulotne, choć tytułowe, przyczepiło się do filmu Borcucha jakoś niechciane, snuje się smętnie i trochę bez sensu. Dzieje się niewiele, bo też to film o stanie ducha, o zagrożonej bliskości, o fatalizmie przemijania beztroski…, raczej o tym, co wewnętrzne niż o tym, co się rozgrywa w planie materialnym. Rozumiem ten zamysł. Ale empatię utrudnia mi rozmyty (chyba jednak powiem ex cathedra: niedopracowany) scenariusz. 

Otóż, szczęśliwy pobyt w Hiszpanii kończy się wraz z wakacjami, wracają oddzielnie, każde z innym bagażem-garbem. Dwoje zakochanych, Karina i Michał, wrzuconych zostaje w scenerię Krakowa. Dwoje garbatych w smutnym, północnym mieście. Odrapane tynki kamienic, szatnie, korytarze, poczekalnie. Wszystko ich dzieli i przytłacza. Każde z nich tak bardzo jest skoncentrowane na swoim dramacie, że zamiast wyciągnąć dłoń, zasłaniają sobie nią oczy i uszy. Skoczyć z mostu a zbudować most, to dwie różne rzeczy.

nieulotneI tu jest coś, co włącza w mojej głowie taśmę z pytaniem: o co chodzi? Wierzę, że młodzi przeżywają swój dramat prawdziwie. Wierzę aktorom. Wierzę w młodzieńcze zagubienie. Nie rozumiem jednak, dlaczego reżyser  tak impresjonistycznie uzasadnia ich rozterki. [SPOJLER] Nie dość, że dramat Michała jest kuriozalny (ok, każdemu może się zdarzyć, że kogoś zamorduje, c`est la vie). Nie dość, że dwudziestolatka jest zaskoczona ciążą. To jeszcze cały zewnętrzny świat składa się z nieprzylegających fragmentów.

Michał w słońcu podczas pracyPrzykłady. 1) Co z wątkiem hiszpańskiej rodziny? Pobyt w Hiszpanii związany jest z pracą przy winobraniu. Ale Michał ma tam swoją rodzinę, jest pół-Hiszpanem, zawiązanie akcji wprowadza postać matki, brata, dziadka – szkoda, że jak nożem uciął znikają, rodząc zdziwienie, po co w ogóle się pojawili. 2) Studencka rzeczywistość. Rozmowy Kariny z panią profesor. O co chodzi? Dlaczego rozmawiają jak przyjaciółki? To nie jest oczywiste w zatłoczonych polskich uczelniach. Możliwe, ale wymagające jakiegoś uzasadnienia. Dalej: zajęcia, w których uczestniczy Michał. Wykładowca mówi o podświadomości jako domenie nocy, przeciwstawionej świadomości właściwej dniu. Albo to jest łopatologia kierująca mnie ku mrokom przeżyć Michała. Albo coś, co mogło zostać dograne i nabrać sensu. 3) Reakcja Kariny na wyznanie Michała. Przestraszyła się? Uznała to wyznanie za powód do zerwania? Nie rozumiem.  4) Zakończenie. Podoba mi się, choć muszę dorzucić swoje: „Alee o tzo chodzii?”.

Michał

Niedosyt pojawia się już w trakcie oglądania. A przecież ogląda się dobrze. Najlepiej początek. Krakowskie, długie, wyzute z akcji ujęcia też są ok, bo Gierszał i Berus grają świetnie. Michał siedzi w szatni zapatrzony w punkt na posadzce. Karina czeka bez ruchu przed gabinetem ginekologa. Ok, nie żartuję, oni naprawdę przykuwają uwagę, są autentyczni, aż boli to ich złamane piękno.

Borcuch ma po prostu genialną rękę do castingu. Nie dość, że odkrył Gierszała kilka lat temu w swym debiucie reżyserskim Wszystko, co kocham (a wraz z nim dał szansę Oldze Frycz i Mateuszowi Kościukiewiczowi), to swym kolejnym filmem ponownie oddaje młodym obraz. Właściwie: oddaje cały film, na drugi plan przesuwając samego siebie, reżysera. Szkoda, że aż tak.

KarinaMagda Berus (dziewiętnastolatka!) trafiła na plan filmu Borcucha wprost z planu Baby blues Katarzyny Rosłaniec. I świetnie się stało. Ma dziewczyna bożą iskrę, naturalność i fotogeniczność. Nie szarżuje nadekspresją. Sprawdza się w obu, krańcowo różnych kreacjach. Niewykluczone, że jest do tego mądra i przetrwa szum medialny, nie manierując się pod dyktando.

Aktorskie epizody zagrali tu błyskotliwie również aktorzy towarzyszący: Andrzej Chyra jako ojciec Kariny (zupełnie jak nie-Chyra!) i Joanna Kulig w roli przyjaciółki (głos!, rozpoznawalny wśród milionów, omen na dobre trochę i na złe). W roli gadżetu wystąpił motor. Oscarowa rola, gdyby istniała taka kategoria.

Film już zaistniał na festiwalu w Sundance, gdzie nagrodzono zdjęcia Michała Englerta. Dlatego tyle kadrów w tej notce (powiększających się po kliknięciu). 

 

Reklama

38 komentarzy do “ale o co chodzi? (nieulotne)

    1. tamaryszek Autor wpisu

      O, nie wiem, czy znam. Ale to już bliziutko do innej AMJopek (Na dłoni):
      Tak łatwo z rąk wymyka się
      Ucieka wciąż, znika we mgle
      A Ty je chcesz na własność mieć
      Chcesz zamknąć na klucz
      Przed światem schować
      Skryć – jak skarb swój
      Prywatny skarb… niemożliwe (…)
      Szczęście to ta chwila co trwa
      Niepewna swojej urody (…)
      Szczęście to ta chwila co trwa
      Szczęście to piórko na dłoni
      Co zjawia się, gdy samo chce
      I gdy się za nim nie goni.

      Piórko, chwila, niepewność, ulotność. No, to by było właśnie to, co zamawiam na wynos. Maxi porcja. :)

      4youu, fajny masz gravatar. Coś mi przypomina. Wkleiłam sobie ten banerek na bloga z okazji 1 września. :)

  1. Ojtam

    No tak: piękno i młodość. Jako zgorzkniały dziadyga, który młodość ma już za sobą (na szczęście jeszcze piękno zostało) nie lubię takich filmów. Dwudziestolatka zaskoczona, że jest w ciąży? No nieeeee…brzmi zupełnie niewiarygodnie. W przeciwieństwie do recenzji, która brzmi wiarygodnie. Dlatego pewnie nie obejrzę w najbliższym czasie tego filmu.
    To mówisz, że motor zagrał najlepiej? W to wierzę! Bo motocykle – przywracają w magiczny sposób młodość – to jest to, co piękne dziadygi kochają najmocniej ;)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Piękny Dziadygo,
      „motór” jest stary i z duszą, chyba nie żaden Harley Davidson (są wątpliwości, czy można takim cud złomem jeździć, ale znajdują się na niego papiery). Dla motocykla, którym Michał śmiga po Walencji, przebywa trasę z Hiszpanii do Polski, jeździ po Krakowie – warto obejrzeć. A jak się Michałowi wszystko miesza i wsiada nań na rauszu, przewraca się i zostaje mu tylko kask (hełm – jak powie pielęgniarka), to romantycznie jest i wzruszająco.
      Wzruszenia, którymi i dziadyga by nie pogardził.
      Zaskoczyłeś mnie. Sądziłam, że kto jak kto, ale Ty zgłosisz się jako wolontariusz do skoków z mostu. ;)

    2. tamaryszek Autor wpisu

      No, zaprojektowany, swój, niepowtarzalny. No, no, no. Ho, ho, ho! Super ekstra. Jeszcze nie wiem, jak do Ciebie pasuje, bo Słowo daję dopiero poznaję. Daję słowo. ;)

    1. tamaryszek Autor wpisu

      Otóż to. Tylko nie rozumiem, dlaczego moje pytanie jest podpite, skoro to świat jest po spożyciu?
      Żeby nie było: film bełkotliwy nie jest. Wręcz ascetyczny. Tylko taki niezborny trochę. I w tym wypadku, gdy już połknęłam przynętę i chciałam, by było pięknie lub chociaż smutno, zrobiło mi się nijako. No nic. Uszy do góry! Pa.

  2. Ulana

    Ja się tam szczegółów nie czepiam i „nie rozkładam na części” filmu, który mi się szczerze i na prawdę podobał, bo Nieulotne to świetne, mądre i wrażliwe kino, polecam!!!

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Oho! Jest i zachwyt. „Świetne, mądre i wrażliwe”. Jeśli tak czujesz i tyle w tym filmie znajdujesz, to Twój zysk. I w jakiejś części Twoja zasługa. :)
      W tym, co napisałam, jest wiele pozytywnych uwag. Ale dla mnie dysonans między tym, jak grali Gierszał i Berus, a tym, co grali, po prostu rzuca się w oczy i kłuje. Raczej nie chciałabym, by mój grymas był zaraźliwy.

      Skorzystam z okazji, że odbierasz z zachwytem. To o co chodzi z tym rozstaniem? Spotykają się po powrocie z Hiszpanii w kawiarni. Oboje „garbaci”, coś sobie wyjawiają. Nie wiemy, co. I rozstają się, choć oboje przeżywają to boleśnie. Założyłam, że widocznie Michał chciał sam przeżyć własny problem, więc żeby nie obarczać Kariny, zerwał z nią. Okazuje się jednak, że to ona odeszła, gdy chłopak podzielił się z nią tym, co było dla niego traumą. Dlaczego odeszła? Dlaczego nie powiedziała o dziecku? Ok, drugie pytanie jest następstwem pierwszego. Ale pierwsze pytanie jest dla mnie rozbrajające.

      Mam chyba organiczne zwichnięcie i nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy przekreślają bycie z drugim nie dość, że wbrew uczuciu, to jeszcze wbrew logice. Mogę sobie wytłumaczyć, że każdy jest organicznie zwichnięty inaczej. No wierzę, Magdzie Berus, że świat jej się zawalił. Wierzę i już. Ale reżyser i scenarzysta najwyraźniej liczą na duży kredyt (zaufania i dogdybań).

  3. Marika

    Wiadomo, każdy ma swój gust. Według mnie film wypadł świetnie i chętnie obejrzałabym go po raz drugi. A zakończenie faktycznie zostawia pewien niedosyt – ale dzięki temu sami możemy sobie dopisać zakończenie. I to też ma swoje plusy :)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Mariko, coś w tym musi być. Sale kinowe nie będą puste. Masz wsparcie Ulany. Może to jest tak (zainspirował mnie Ojtam), że tego rodzaju filmy mają jednak swojego adresata. I każdy gram wiekowej nadwagi (każdy miesiąc powyżej dwudziestki) działa jak odważnik.
      Kurczę, to by nie było dobrze. Bo ja się lubię wczuwać – tak w stulatków, jak w małolatów. A już w zakochanych to najbardziej. :)
      Ale film obejrzałam z przyjemnością – to muszę dodać, by nie ustawiać się na antypodach. Pozdrawiam. :)

  4. TJ

    o tak!, nie dziwię się za zdjęcia film dostał nagrodę. co do reszty jest to sprawa osobista co kto lubi. mi film się podobał choć przyznam że pozostał trochę niedosyt w postaci pytań co dalej działo sie z tłem

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Wiesz, to jednak przesądzające,że zostaje Ci uczucie zadowolenia. To, co dla mnie jest kantem, też pozostaje w sferze odczuć. I gdyby było trzeba, podjęłabym się dalszych wyjaśnień. Ale: mogłabym dojść za daleko w sugerowaniu, jak powinno być (a to przecież nie mój film i ja na pewno nie wiem lepiej) lub w podkreślaniu mankamentów. Z drugiej strony wcale zbyt daleko dojść nie mogę, bo jeśli piszę, że Nieulotne to dla mnie zbiór dość luźnych scen (ale scen świetnych!), to przecież nie znaczy, że dobre kino wyklucza „luźność”. No, nie da się w kilku zdaniach. Ad rem: jest niedosyt i jest zachwyt młodością w Hiszpanii. „Co działo się z tłem”? – co się miało dziać z tłem? – było sobie. Kraków nie zmienia się od lat (w swych zrębach). ;)

    2. TJ

      w znaczeniu że są wątki innych postaci którego finału nie znamy a zdaje się ze są zrobione trochę na siłę. a w krakowie bez zmian ;)

    3. tamaryszek Autor wpisu

      Potwierdzam. Mnie trochę szkoda, że zniknął dziadek, zanim się wyjaśniło, dlaczego tak świetnie „wszystko” pamięta i mówi płynną, współczesną polszczyzną, choć nikt się tego po nim nie spodziewa. W wywiadach Gierszał wspomina, że ważne dla niego było zejście w cień. Do pewnego momentu jest to film o obojgu, a potem (sugeruje J.G.) chodzi głównie o dziewczynę. To mi się wymyka, bo niby dlaczego tak? A jeśli nawet, to – choć rezygnacja z początkowego zamysłu jest dopuszczalna w ramach zasady licentia poetica – wydaje mi się to zagraniem spontanicznym, lekko „z czapy”. ;)

  5. Logos Amicus

    Mam dobre wspomnienia po „Wszystko, co kocham”. Ciekaw jestem tego nowego filmu Borcucha i nowej roli Gierszała. Spodobał mi się ten chłopak w „Sali samobójców”, dobry był w „Yumie”. W ogóle to ciekawe patrzeć jak rozwijają się aktorsko ci młodzi ludzie. Oby tylko mieli w czym grać. Widzę, że np. Kościukiewicz zagrał Baczyńskiego – bardzo jestem ciekaw jak wypadł w tej roli.

    A filmy o miłości, nastolatkach, młodzieży… to jest przecież odrębny genre, w którym znalazło się wiele niezapomnianych filmów. Ot, choćby „Con Amore”, „Yesterday”, „A Walk to Remember”, „The Breakfast Club” (i kilka innych filmów Johna Hughesa)…
    Bo to wdzięczny temat.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Wdzięczny temat. :)
      Młodość Gierszała i Beruc jest największą wartością filmu. Naprawdę: ten skok z mostu, bliskość ciał, odnalezienie się i utrata… Intensywność pierwszych uczuć. To emanuje z ekranu. Nawet, gdy plączą się lub giną w niedomówieniach jakieś wątki. Ja za oboje aktorów trzymam kciuki i są dla mnie jak wabik, by dalej śledzić ich losy (grę). Koniecznie powinieneś zobaczyć, jeśli dobrze wspominasz Wszystko, co kocham. Zresztą: już fotki są zachęcające. Choćby ta druga – splątane blond loki!

      Pamiętam Con amore! Kiedyś to był film tej samej intensywności, co Nieulotne. Seans wart seansu. Nawet jeśli wciąż sobie mamroczę, że nie wiem, o co chodzi. ;)

  6. Emma

    Dlaczego odeszła?
    Bo przerosło ją to co usłyszała, nie miała pojęcia jak w takiej sytuacji zareagować. Okazało się, ze jej ukochany jest mordercą. Nigdy nie działałaś pod wpływem impulsu? To jest trochę jak ze strzelaniem focha – wiesz, ze nie ma to sensu, ale brniesz. Przynajmniej ja tak mam. A jak już zabrniesz to trudno się wycofać i powiedzieć – „ok mój błąd”. Zobacz, że ona stara się unikać rozmowy z nim, bo sama wie, ze jej decyzje nie mają sensu. Ale tak właśnie w tej chwili czuje. Może sama coś dopowiadam, ale dla mnie film jest spójny.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Aha. Ale to, że cokolwiek robi Berus (i Gierszał) jest uwiarygodnione ich grą, ich byciem Kariną czy Michałem, to już ustaliliśmy. Nie mogę negować jej zachowania. Ono mogło takie być. Mogło też być np. tak, że wyszła z desperacji za mąż za kolegę z rodzinnego miasteczka, albo że skoczyła z mostu (tym razem sama), albo że doniosła na policję. Wszystko się mogło zdarzyć (niezależnie od tego, czy ja zachowałabym się podobnie). No nie będę Ci wiercić dziury w brzuchu, bo wiem, że to upierdliwe. Muszę jednak zaznaczyć, że w mojej głowie to „ale o co chodzi?” po prostu zadźwięczało. I teraz w każdym komentarzu, wywołana do tablicy, muszę-nie-muszę tę wątpliwość powtarzać. ;)

  7. Ojtam

    „To jest trochę jak ze strzelaniem focha – wiesz, ze nie ma to sensu, ale brniesz. Przynajmniej ja tak mam. A jak już zabrniesz to trudno się wycofać i powiedzieć – “ok mój błąd”.”
    I bądź tu chłopie mądry ;) Może jak Logos obejrzy, to wytłumaczy co i jak, wszak będzie miał męski punkt widzenia.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Ojtam, Nic, tylko wiersze pisać. Ale czy dziadygi (piękne) nie powinny raz po raz wysłuchać wahań płci nadobnej? Mniemam, że powinny. A męski punkt widzenia bardzo byłby dla równowagi przydatny. Czekamy na Logosa!

  8. Róża

    Manie się film Nieulotne podobał bardzo, jeszcze raz chętnie bym obejrzała… może się wybiorę ;-)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Ale nie bądź tak nieustępliwie milczący. :) Ojtam czeka na męski punkt widzenia. Co do mnie: uzgodniliśmy, że naturę (umysłu/psychiki) masz androgyniczną. Więc nic nie jest przesądzone. Nadchodź, Godocie! :)

  9. la-di-da

    Tak sobie czytam i myślę: zaraz, gdzieś to już widziałam. Jasne, że widziałam. We „Wszystko, co kocham”. Nawet Gierszał ten sam ;). Świetny jest.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      La-di-da, Słusznie. Spójność filmów Borcucha polega na tym, że gra w nich Jakub Gierszał. ;)
      Ale to nie rokuje współpracy dozgonnej. Chyba że… Zależy, co jest silniejsze: przywiązanie Borcucha do młodości czy do Gierszała?
      Pozdrawiam!

  10. Holly

    Mam wrażenie, że jest to kolejny, może nie najlepszy, ale dobry polski film. Jest ich zresztą ostatnio sporo, o wielu z nich pisałaś (Róża, Pokłosie, W ciemnościach). Zastanawiam się jednak, dlaczego świat oszalał na punkcie kina rumuńskiego, a polskiego jakoś nie zauważa. Złota Palma w Cannes nie tak dawno dla Mungiu, przed tygodniem „Złoty niedźwiedź” w Berlinie za „Pozycję dziecka” Netzera, ale przecież są i inni, Giurgiu, Porumboiu, Michaileanu…Czy to jest sprawa marketingu, dystrybucji, mody? Dlaczego polska młoda kinematografia ma takie trudności z przebiciem się?

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Pewnie coś z promocji i mody. Rumunia ma swój moment. Świetnie, że mi wynotowałaś nazwiska, bo ja jednak najlepiej kojarzę Mungiu (ostatnio Za wzgórzami), pozostałych jeszcze nie znam. To przecież nie zawsze jest tak, że dobre się przebije. A u nas trochę dobrego jest, choć bez przesady. Właśnie przyglądam się tytułom sprzed roku, dwóch (przygotowuję konkurs filmowy). I to, co mi zostanie w pamięci z polskiej kinematografii to m.in.: Erratum, Wymyk, Lęk wysokości, Róża, W ciemności, Pokłosie, Obława – to nie jest dużo. Mogę dorzucić jeszcze z pięć. Z tych wymienionych: trzy pierwsze są wolne od tego,co rdzennie (historycznie) polskie. Klucz historyczny co nieco utrudnia, choć nie musi przesądzać. Ciekawym zjawiskiem jest szukanie głębszej (?) wody przez młodych reżyserów. Szumowska zrobiła Sponsoring poza Polską. Nieulotne i Bejbi blues miały swoją premierę w Sundance. Lęk wysokości niemal rok wcześniej był znany „Światu” niż Polsce. Każdy sobie radzi na własną modłę. I to też jest odpowiedź na Twoje pytanie.
      Pozdrawiam! Jeśli Paryż wciąż wiosenny, to muszę dla równowagi donieść o mokrym śniegu w Poznaniu. :)

  11. PawełW

    Holly, masz rację: „jest to kolejny, może nie najlepszy, ale dobry polski film”. Historię kina tworzą Arcydzieła ale bruk składa się z dobrych filmów. Dają zaistnieć Reżyserom, Scenarzystom, Aktorkom i Aktorom … To jak próbowanie zrobienia dobrego wypieku. W ‚Nieulotnych’ zabrakło jakiegoś składnika czy też kolejność nie ta. Ale jest ‚mąka’. Każdy mógł się sprawdzić w swojej roli: reżyser i reszta. Ćwiczenie czyni Mistrza. Poczekajmy na efekty.
    Mnie film nie przypadł do gustu. Paradoksalnie za przyczyną odtwórców głównych ról: było za słodko i ‚holiłodzko’. Oby Im ten pośpiech w wykorzystywaniu nie uderzył do głów

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      O jejku! Uderzyłeś w najmocniejszy punkt! Może ta blond uroda jest nieco sweet. A cała historia nie nasiąka problemami ludzi po przejściach. Ale to jest tak, jakby dziwić się „niedojrzałości” Romea i Julii. Bo fenomen tego rodzaju miłości bierze na warsztat Borcuch. Metafora dobrego ciasta jest niezła. Czegoś zabrakło, choć pozostałe składniki dobrze rokują. Mam nadzieję, że seans był mimo wszystko miły.;)

  12. janek

    Seans był miły ale nie-do-końca :). Nielotne jest rzeczywiście pełne nie-domówień i nie-dociągnięć, które ładnie wypunktowałaś. I stąd nie-dosyt. A może taki powinien być tytuł? Niedomówienia są ważne, ale tu skala mnie przerosła. Widzimy jednak w komentarzach, że film ma swojego adresata. Czy kolejny film Borcucha o młodych jest dla młodych? „Wszystko co kocham” choć o młodych miało swój pazur historyczny, pokazywało obraz pewnego pokolenia. Dużo lepszy scenariusz. Oglądając Nielotne zastanawiamy się głównie nad stanem ducha pary bohaterów. Zaś psychologicznie rzecz ujmując zachowanie Kariny jest dla mnie wzięte z kosmosu. Zakładając nawet niezwykle kobiecą potrzebę „strzelenia focha” ;). No ale pewnie ja też należę do klanu „dziadygów” i się nie znam. Ojtam wyczuł pismo nosem :) … a mnie skusił tytuł. Zdjęcia słonecznej Hiszpanii i jesiennego Krakowa ratują całość. Nie-wątpliwie.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      :) Ale to na pewno nie tak, że młodość kupują tylko ci baaaardzo młodzi, a ci normalnie młodzi to już nie. Mnie się to uchwycenie stanu sprzed nieodwołalnej dorosłości naprawdę podoba. Czystość, piękno, lekkość, ulotność. Fajny chłopak, świetna dziewczyna i to między nimi – takie ważne, świeże, że chciałoby się dać zielone światło, no ale żółte już mruga… Niezły jest w tym Borcuch. I nie to, że w s z y s t k o potem psuje. Nie aż tak. Ale jest coś na rzeczy z tym twoim „nie-do-robieniem” i „nie-do-końca”. ;)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.