To zdjęcie nie zostało zrobione w tym roku. Wystarczyłoby za komentarz. Wokół panoszy się zimowa anomalia. Kwiatów mi brak! Nie ma złotej forsycji, ani moich ulubionych cholernych szafirków. Nie kwitną jabłonie, ani wiśnie, ani żadne inne drzewostany. Krokusów nie ma, przebiśniegów, nawet wierzbowe bazie (czyli palmy) trzeba sobie wyhodować w domowym cieple. Co tu mówić o tych ciut późniejszych: fiołkach, błękitnej cebulicy syberyjskiej, o tulipanach czy żonkilach.
Może o coś chodzi w tym wybrakowaniu? Nie mogę z przekonaniem kwestionować pustostanu, bo we mnie samej jeszcze więcej bieli niż zieleni. Do suchych słoneczników mi bliżej niż do zielonej trawki. Aż nabieram podejrzeń… kto tu narzuca ton? – natura czy ja?
Poniżej obrazy z dzisiejszego spaceru. Czereśnie karnie stoją w rządkach, droga jest śnieżna (jeśli pominąć partie błotniste), słonecznikowe kikuty pamiętają zeszłoroczny sierpień (niewiele im przyjdzie z tej pamięci). A sarny sobie chyżo skaczą. Żurawie nie chciały ustawić się do fotki, lecz zagadały żurawim klangorem. Znaczy: jest martwota i jest trochę życia. I ma się ku dobremu.
Komu się marzy błękit przełamany szafirem, zieleń w tonacji słonecznej
lub jakieś krople pomarańczu – Temu życzę nasycenia oczu i myśli.
Komu potrzeba świeżych pąków, rozkwitających płatków, sukienek i kolorowych apaszek – przepowiadam, że nadejdą.
Może (bo dlaczegóż by nie) uda się niebawem ogrzać przy dobrych emocjach?
A komu potrzebne światło, nadzieja i pijana radość, to teraz jest najwłaściwszy czas, by tę potrzebę sobie uświadomić. I uwierzyć, że głód zostanie nasycony.
Bo nie ma że ściana to już koniec. Coś musi/może być za ścianą.
Prawie na pewno. ;)
Skłamałam, że nie ma krokusów. W ogródku przykucnęło kilka – ale i ja musiałam przyklęknąć, by je dostrzec.
Taka zima w całej Polsce, moja siostra, która ma dziś urodziny (50) nie pamięta takiej pogody w końcu marca. Mieszkasz bardzo urokliwie, jaka to miejscowość, jeśli to nie tajemnica. Jutro też pójdę na spacer. Pozdrawiam
Ojojoj! Wielkanoc półwiecza! Moja pamięć dziurawa. Widać nie można pamiętać wszystkiego. Pamiętam twarze, nazwiska, cytaty… Nie pamiętam okoliczności meteorologicznych. Nie tylko kilka lat wstecz, ale nawet sprzed miesiąca. Muszę bardzo natężać uwagę i potrzebuję „kola ratunkowego”, by sobie przypomnieć.
No ale – choćby po ciuchach sądząc – to przecież na Wielkanoc można było wystąpić w czymś lżejszym. Kwiaty były zawsze!
Spacer polecam!
Okolice nie są moim codziennym widokiem – mieszkam w Poznaniu i otacza mnie miejski „pejzaż”.
Zdjęcia ze stron rodzinnych. Ależ żadna tajemnica: 6 km od miejsca, w którym Gall Anonim napisał Kronikę polską. ;)
a ja widzialam juz w tym roku kwitnace drzewa owocowe: w dolinie aosty. wiosna przyjdzie na pewno!
M., w Dolinie Aosty… Jak to brzmi! Na obrzeżach baśni.:)
Zastanawiam się, czy nie dołączyć do susłów, coby pospać do końca bieli.
A może lepiej czuwać i wypatrywać kiełków? Trzymam za słowo, nadzieję podzielam. Pa
na pólnocy trzyma mocno – niestety – królowa sniegu. tzn, ze poza nadzieja, moge podeslac tylko troche slonca. ale tulipany wschodza juz w ogródku sasiadki, a ptaki spiewaja, jakby im nie marzly ogonki. one WIEDZA lepiej
Ptaki mają wielką mądrość, odwrotnie proporcjonalną do swoich łepków. Może w ogonach ją mają? :)
oby za tą ścianą nie było zaspy. Tylko murek wiosennego ogródka. czego Tobie i nam wszystkim serdecznie życzę ;)
Buksy, wiosennie Cię pozdrawiam. No, nie pomyślałam, że trzeba nalegać nie tylko na to, by coś było, ale jeszcze, by było coś po naszej myśli. Ogród, koniecznie!
Będzie wiosna, jak zawsze. A i takie – jak obecna – już bywały, a jakże.
Oprócz innych wspomnień mam i takie. 35 lat temu, moja siostra cała w bieli, spowita dodatkowo bielą dookolną, przyjmowała najlepsze życzenia na Nową Drogę Życia. Tamta zima-wiosną przyniosła jej szczęście. Wciąż trwa, wciąż w dookolnej bieli, wciąż z tym samym mężem.
W dniu rocznicy, nawet klucz bielutkich gęsi wyklekotał jej na niebie hałaśliwe życzenia; pewnie na kolejnych 35 lat! :)
O Jezuuu…! *
* (legenda)
1. okrzyk zazdrości
2. maślany uśmiech
3. rozdziawiona buzia i uszy na sztorc (no bo ten klekot)
4. poproszę o adres faceta, który starcza na tak długo. ;)
Z adresem radzę przejść na łącza prywatne, gdyż facet mógłby rozpłynąć się pod naporem propozycji ;)
Życzenia biorę hurtowo, bo jakże wybrać z takich cudności, zimowe zdjęcia bardzo mi się podobają, choć ostatkiem sił – podziw dla uroków zimy zimą jest chyba limitowany…
Udanego poświętowania! :)
:) Poświętowanie brzmi zachęcająco. Żeby tylko nikt mnie nie popychał. Bee, tęsknoty do kolorów mamy wspólne.
A co do rozpływania się obiektów, to cóż, on powinien nie tylko długo być, ale jeszcze znać piosenki Maryli Rodowicz. A przynajmniej tę z refrenem, że ja „jestem lepsza niż/ cały babski wyż”. Z całym szacunkiem dla babskiego wyżu – w całej rozciągłości i pojedynczości. ;)
Sarny pięknie uchwycone. U nas w święta królowała budowa igloo i bitwy na śnieżki :)
:) Widziałam (na zdjęciach) śnieżnego zająca obok bałwana.;) Może to dobrze, że nadszedł czas rekompensaty za Grudzień bez śniegu. Może wszystkie braki zostaną kiedyś wyrównane. Oby jeszcze wtedy, gdy się ma zapotrzebowanie. :)