Tamaryszek zaczaił się w cieniu, wyczekując na wiosenną ekspansję. Niewykluczone, że uda się przebudzić i rozgadać na wszystkie tematy naraz. Póki co, podejmuję próbę przerwania milczenia – próbę mikrofonu. Czy mnie słychać?
Mam w zanadrzu kilka przeczytanych książek. I kilkanaście filmów, oglądanych zachłannie, w pośpiechu, pod presją. Może tego aż za dużo, by zgarnąć do jednej notki, a znów pisać o wszystkim z osobna to jak wchodzić do szafy z molami, gdy tymczasem świeży, kwietniowy deszcz zmywa stare i każe czekać na nowe kiełki.
Będzie ruletka, wybiorę jedną jedyną rzecz zaprzeszłą i nastawię się na nowy kurs. Może nawet zafunduję sobie lifting, jeśli nadal nie będę pewna, czy ja muszę opowiadać świat akurat, właśnie i tylko przez pryzmat filmów. Chyba że rzeczywiście muszę. Bo prawdą jest, że co nieopisane, istnieje jakby mniej, tak tylko bladoniebiesko i mgliście.
Kilka słów o presji oglądania. Przyczyna była ważna. Chodziło o Józefinkę – tę, która pręży się u góry na lewo. Spiralka z taśmy filmowej jest statuetką dla zwycięzcy konkursu filmowego – ja jej nie zdobyłam, lecz miałam okazję ją wręczać. Rzecz spoza blogosfery, kawałek mojego realnego życia, czyli pracy w szkole. Józefinka ma imię po Tischnerze (uczę w szkole, której jest patronem). A konkurs miał swoją szóstą edycję i najpierw wyssał ze mnie wszystkie soki, a później odwdzięczył się wielką frajdą.
Się cieszę bardzo! Odwiedziło nas prawie 30 drużyn z szesnastu szkół (wielkopolskie licea) i przyjemnie było gościć tę chmarę kinomaniaków. Bo to jest konkurs-spotkanie ludzi z filmową pasją. Tych, którzy oglądają filmy i wiedzą, co w kinematograficznej trawie piszczy. Jedna część (ta, którą ja przygotowuję) testowała znajomość filmów sezonu. Toteż miałam powód, by nadrobić braki, odkurzyć znane, znaleźć klucz do quizowych pytań i główkować: jak by tu zbić z tropu, zmylić, podpuścić, wyprowadzić na manowce. Miksowałam sceny, zestawiałam fotosy, sklejałam fragmenty muzyczne, dobierałam cytaty. Ręce urobione i głowa dymiąca. Tu sprostowanie: pomagali mi Dzielni Ludzie, szare eminencje technologicznej obróbki (za co, jeśli tu zajrzą, daję serdecznie wdzięczny uśmiech!). Słowem: ja poszłam wszerz, a Lidka (odpowiedzialna za drugą część konkursu) – w głąb (filmoznawcze zadania z czterech obowiązkowych tytułów z klasyki).
I powiem jedno: no, nie wiem. Skąd się biorą ci ludzie, nie do zagięcia? Oj, nie było tak, że ja wiem więcej i was sprawdzam. Oni naprawdę mają oko, ucho, pamięć i zacięcie do inteligentnej zabawy. Więc chyba za Mateuszem z filmu Chce się żyć powiem: dobrze jest! Bo skoro oglądają i potrafią interpretować tytuły ambitne, skoro z gracją wykonują slalomy między tym, co w kinie ma wagę problemu, tym, co warsztatowo błyskotliwe i tym, co skrzy się bezpretensjonalnym wdziękiem – to znaczy, że warto dla nich robić filmy i jest z kim o nich rozmawiać.
Poniżej kilka fotek – na trzeciej zespół z Siedemnastki, za który zaciskałam kciuki bardzo szczególnie. I skutecznie! Bo choć z Józefinką musieliśmy się rozstać, to trzecie miejsce zostało w naszej/mojej szkole.
A ponieważ „księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie” i każdy koniec jest jakimś początkiem, więc odliczam czas i oglądam filmy na konto spotkania za rok. ;)
Jeśli komuś blisko do Poznania, zapraszam! Rozsyłamy do szkół anonse, część z nich ginie w gąszczu innych i trzeba czujności, by nie przegapić. To jeszcze jedna wielka sprawa: że są nauczyciele, którym się chce zaproszenie przyjąć, informację dalej przekazać i jeszcze przyjechać ze swoimi na miejsce imprezy i wspólnie z nami się bawić. Świetne!
A skoro – tak wyjątkowo przecież – weszłam w świat moich codziennych zmagań, to nadmienię, że choć codzienność jest zwyczajna, to świąt w przestrzeni mojej szkoły co niemiara. Mój tekst dotyczy XVII LO, które tworzy zespół (ZSO) z Gimnazjum nr 26. Jeśli czytacie Miasto Książek (a kto nie czyta?!), to napotkacie tam relację z wizyty Padmy (Pauliny Surniak) w naszym gimnazjum. Prowadziła Lekcję czytania (akcja pod patronatem „Tygodnika Powszechnego”, zorganizowana u nas przez Jolę, dzięki której Biblioteka jest szkolną bazą inspiracji!).
Nie spotkałam Pauliny, w brodę sobie pluję, ale nie z każdej gratki można skorzystać. Wiem jednak, że gimnazjaliści byli zachwyceni i wrócili na lekcje uskrzydleni. I tak sobie fruwamy. ;)
świetna akcja Tamaryszku .. wspaniała uśmiechnięta młodzież .. (no i widać, że smartfony były chyba zarekwirowane na czas konkursu :^) )
podziwiam za inicjatywę .. bardzo ciepło pozdrawiam Poznań :^) https://picasaweb.google.com/lh/photo/NUp3L1HT29FYx90n5hMjbNMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink
Peregrino, byłeś w Poznaniu? I to w ostatniej dekadzie? A nawet nie dalej niż rok temu? (wyświetla się data 16.09) Niesamowite!
Smartfony niewiele by zdziałały. Uwierz, potrafię namotać w pytaniach. ;)
Uśmiechy rzeczywiście mają siłę. Próbuję nadążać. Pozdrawiam!
:^) tak byłem we wrześniu 2013 .. przesiadałem się by dojechać do Rodziców, którzy wypoczywali w Świnoujściu kiedy przyleciałem służbowo .. ale w drodze powrotnej miałem troszkę więcej czasu .. było bardzo pięknie .. miasto bardzo mi się podoba (może tylko przeniósłbym klub Go-go nieco dalej bo trochę kłuje w oczy ale niestety w Krakowie jest podobnie).. spędziłem sporo czasu przy Rynku a potem w Cafe Weranda :^) .. bardzo urokliwe miejsce ..
tak było pięknie, że prawie się spóźniłem na ostatni pociąg do Warszawy .. galopowałem w stronę dworca ile tchu miałem (bo samolot do Stanów już nazajutrz) no i miałem troszkę szczęścia bo pociąg był nieco opóźniony :^) .. jak zawsze trzeba gnać nawet jak późno bo nic nie wiadomo :^)
pozdrawiam bardzo ciepło i wiele uśmiechów dla Twej młodzieży
Cafe Weranda! :)
Ładna przygoda. A to gnanie, to ja rozumiem lepiej niż ktokolwiek. Z racji inklinacji wszelakich do poślizgów czasowych – muszę sobie nieustannie dorabiać filozofię, by siebie nie dręczyć i dech do ostatka zatrzymać. Właśnie uważam, że zawsze należy gnać przed siebie, z wiarą, że spóźnieie jest tylko złudzeniem. Że prawdziwy zegar idzie wolniej i jest akurat godzina w punkt.
Z tym „prawdziwym zegarem” chodzi o to, że np. mój samochodowy chodzi circe 12 minut za wcześnie, coby mnie pospieszać. Z różnym skutkiem.
Pozdrawiam!
Tamaryszku Ty nawet o pogoni za czasem potrafisz napisać zajmująco :^) ..
choć zazwyczaj jestem z czasem w porządku to czasem zdarzają mi się wyjątki :^)
czasem niezależne ode mnie .. ale podróżując tyle już lat służbowo najczęściej samolotem (no mała wersha Up in the Air .. ale b daleko mi do George’a :^ ) .. wiem, że dopóki drzwi samolotu nie zamknięte warto galopować przez terminal na przesiadce ;^) .. choć nie raz zziajany pocałowałem klamkę :^)
pozdrawiam słonecznie :^) i proszę pozdrów ode mnie Twoje piękne miasto i Cafe Weranda też :^)
Czytam, czytam i myślę: „Ale fajna akcja, tak jak u Padmy” :) Super! Aż nabrałem ochoty na powrót do liceum. Najlepiej wielkopolskiego :D
No, koniecznie do wielkopolskiego, choć chyba dojazdy miałbyś w ramach czyśćca. ;)
Padma mnie zainspirowała – nie zamierzałam o tym wspomninać, ale tak działają naczynia połączone. ;)
Świetne wydarzenie :)
Teraz ja muszę zrobić „czytanie” dla tych moich technicznych chłopaków :)
Serdeczności i wracaj Tamaryszku, wracaj!
Monia z Winograd :)
Koniecznie z tą lekcją, zanim nas rozleniwi myśl o wakacjach. Serdeczności i kwitnące gałązki znad Warty (Rataje).
Ależ z Ciebie wędrownik. Pa :)
A tak. Też nabrałem ochoty na liceum. Ale nie tuż przed maturą! ;). Konkursy filmowe zawsze będę zachwalał. W Małopolsce coś o nich nie słychać? Cieszy, że młodzież interesuje się filmem – nie tylko tym z YouTube.
Przede wszystkim witam Tamaryszka, który fruwa tu i tam i na chwilę zechciał wylądować na blogu. To dobrze. Bo „opowiadanie świata akurat, właśnie i tylko przez pryzmat filmów” jest fajne w Twoim wykonaniu i nie widzę, kto by Cię miał zastąpić. No kto?
Oczywiście jest cała rzesza opowiadaczy filmowych, ale styl tamaryszkowy to inna półka i w ogóle unikat.
To tylko taki wtręt idący na spotkanie Twojej niepewności. Pozdrawiam.
Janku, powiem tylko, że dobre słowo w dobrym momencie to jest skarb.
(tak krótko, choć przed odpowiedzią się zdrzemnęłam, by nabrać sił). ;)