Archiwum dnia: 10 Lu 2017

milczenie (Shusaku Endo)

Shusaku Endo, Milczenie, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2017

Czytałam tę książkę lata temu, wydaną przez Pax, objętą w brązową okładkę z odciśniętą stopą. Ta stopa miała sens, zapewne większy niż fotos z filmu. Cristóvão Ferreira, grany przez Liama Neesona, to w powieści wielki nieobecny. Działa jego charyzma. On sam przemówi raz czy dwa. Okładka należy się Sebastião Rodriguesowi (Andrew Garfieldowi), uczniowi Ferreiry, jego naśladowcy. Film coś w tej sprawie zmieni czy to zagranie marketingu? Jeszcze nie wiem. Jest kilka chwil do polskiej premiery. *
milczenieTytułowe milczenie dotyczy Boga. Jedni określą je synonimicznie nieobecnością, inni – współcierpieniem. Szukanie Go i przywoływanie w chwilach najgorszych prób jest sprawą bardzo intymną, niefilmową, rozgrywaną w świecie wewnętrznym, gdzie wiara zmaga się ze zwątpieniem. To, co wewnętrzne, ma swą projekcję na postawę i czyny. I w drugą stronę: na przekonania wpływa świat zewnętrzny. 

Zacznijmy wiec od tła. Pod koniec XVI i w pierwszych dekadach XVII wieku trwa próba chrystianizacji Japonii. Pionierem był jezuita, św. Franciszek Ksawery, odpowiedzialny za rozmach ówczesnej misji portugalskiej. Japonia zrazu okazała się gruntem żyznym. Setki tysięcy neofitów, prężne gminy chrześcijańskie, misjonarze uwijający się jak frygi wśród złaknionych ich posług wyznawców. Nawracano chłopów, ale bywało, że chrzest przyjmowali też samurajowie. Nie w smak były te konwersje buddyjskim mnichom i władcom, którzy wypowiedzieli chrześcijaństwu wojnę. Szogunat Tokugawów rozprawił się z obcą religią bezwzględnie. Torturami, inwigilacją, pomysłowymi i perfidnymi metodami. Niektóre z powieściowych postaci mają swe historyczne pierwowzory. Gdy rozpoczyna się akcja Milczenia, Kościół już przeczuwa porażkę. Wieści o prześladowaniach są wstrząsające. Japonia zamyka porty portugalskim statkom. Rozchodzą się pogłoski o spektakularnych odstępstwach od wiary wśród najwybitniejszych misjonarzy. To cios w samo serce ewangelizacji.

Odstępcą jest (prawdopodobnie) ojciec Ferreira. Dwóch dawnych uczniów wyrusza jego śladem (by go odnaleźć? by udowodnić, że poszlaki są kłamstwem? by kontynuować misję…). To Sebastião Rodrigues Francisco Garupe (Adam Driver). Taki zawiązek akcji pozwala niejednego się domyślać. Sądzę, że Shusaku Endo celowo projektuje ten domysł i przestawia centrum uwagi na przemianę młodych księży.
Spodziewać się można tego, że:
*    entuzjastyczna wiara zderzy się z ciężarem, który ją nadwątli (a może wypali do cna?);
*  przynajmniej jeden z uczniów spotka ojca Ferreirę i skonfrontuje swoje wyobrażenia o mistrzu z rzeczywistością;
*   zginie w torturach cały drugi plan (częściowo również pierwszy);
*  będzie okazja wysłuchać racji obu stron: tych, którzy za chrześcijaństwo gotowi są oddać życie i tych, którzy – z jego powodu – bez skrupułów je odbiorą.

Ta przewidywalność w ogóle książce Endo nie szkodzi, bo autor znalazł równowagę między tym, co zewnętrzne, a tym, co ma dramaturgię wewnętrzną. I jeśli rzeczywiście punktem kulminacyjnym zdarzeń jest spotkanie z dawnym mistrzem, to dużo ważniejsze dla ucznia będzie nie tyle zrozumienie Ferreiry, co zmierzenie się z własnymi demonami, z wewnętrznym Judaszem i z Twarzą Chrystusa. Jak te dwa nurty pogodzi Scorsese, tego nie wiem. Shusaku Endo sięgnął po chwyt narracyjny. Sercem powieści są listy pisane przez Sebastião do jakiegoś europejskiego adresata. Relacjonuje w nich zdarzenia, dodając wgląd w swoje myśli i przeobrażenia. Listy opakowane są w bezstronne relacje o kronikarskim kroju (narrator zdystansowany do zdarzeń). Film będzie musiał znaleźć sposób zastępczy.

MILCZENIE

Początkowo przyglądam się młodym księżom nieufnie. Pchają się do męczeństwa z chorobliwą niepoczytalnością. Później opór maleje. Ojciec Sebastião ma czyste intencje i zapał. Ma też zdolność wątpienia – naskórkowego póki co, ale uznaję to za cnotę i warunek, by poważnie traktować jego żarliwość. Jest świadkiem masowych prześladowań. To bardzo filmowy aspekt (nadzieja w tym, że Scorsese to nie Mel Gibson). Ukrzyżowania w wodzie. Procedura fumie. Tortura jamy.

Ta ostatnia jest wymysłem dostojnego samuraja Inoue: „Związuje się człowieka tak, że nie może ruszyć ręką ani nogą, i wiesza głową w dół (…). – A ponieważ w takiej pozycji człowiek od razu by umarł, robi się otwory za uszami, żeby krew mogła ściekać kropla po kropli”.

Przerażające. Ale największą grozą dla Sebastião jest cisza i obojętność towarzysząca męczeństwu. Gdyby z cierpieniem szedł w parze blask i gdyby była pewność, że ktoś ofiarę przyjmie, byłoby do zniesienia. Ponad wytrzymałość jest cisza morza, gra cykad, brzęczenie muchy i trwające w nieskończoność milczenie Boga. „Nie mogę po prostu znieść, że i dziś, w dniu, kiedy Mokichi i Ichizo, jęcząc, umarli w mękach na chwałę Pana, morze jest ciemne i z jednostajnym szumem wgryza się w brzeg. Za tym złowrogim spokojem morza czuję milczenie Boga: wydaje mi się, że Bóg milczy z założonymi rękoma, słysząc ludzki lament.” 

Tyle razy wraca ten gorzki wyrzut! Pytanie o Jego obecność – wciąż aktualne, ale zdziwienie milczeniem, czyli oczekiwanie namacalnej reakcji, jest echem zdziwień z dawnych stuleci. Zmieniła się wyobraźnia religijna. Zdarzyły się ludobójstwa przy wtórze niebieskiej ciszy.

Cały męczeński kontekst przemówił do mnie jedną sceną. Naprawdę dobrą. Gdy Sebastião w celi przeżywa noc przed spodziewaną torturą (nerwy ma napięte i z trudem panuje nad strachem), dobiega go czyjeś chrapanie. Kontrast między powagą jego dramatu a tym, że ktoś sobie po prostu chrapie, jest nieznośnie dlań irytujący. Prawdziwy szok (i groteska) zadziała, gdy chrapanie okaże się jękiem ludzi poddanych torturze jamy. Raz – że to jest jak szpila w egocentryzm Sebastião. Dwa – iluminacja, że w swoich przypuszczeniach dokonał tego samego, o co wciąż miał pretensje. Przydał męczeństwu zwierzęcość.

TWARZ

Obok „milczenia” drugim kluczowym słowem jest „twarz” tamtego Człowieka, Chrystusa. „Dlaczego wyobrażałem sobie Jego twarz? Być może dlatego, że nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdujemy jej opisu. To, że nie została opisana, oznacza, że powierzono ją mojej wyobraźni, więc już od dzieciństwa wielekroć tuliłem do serca jej obraz zupełnie jak wyidealizowany obraz ukochanej”. 

Tysiące malarskich wizerunków zamykało Jego twarz w matrycy wyobrażeń artysty, w kanonach właściwych epoce. Niezliczone powidoki rodziły się w głowach wyznawców. Sebastião przywiązany jest do twarzy z Kazania na Górze (otoczonej zachwytem słuchaczy). Trzeba czasu, by zbliżył się do tej z Getsemani, zmęczonej i obolałej. Ale i ta nie traci nigdy blasku: „Twarz, której nikt i nic nie jest w stanie zastraszyć, której nikt i nic nie może znieważyć”.milczenie-stare

Z kilku powodów motyw twarzy powraca wielokrotnie i jest istotny w interpretowaniu powieści.

Jednym z testów, jakim poddawano podejrzanych o bycie chrześcijanami był przymus podeptania świętego wizerunku. Zarówno deptany obraz jak i proces deptania określano mianem fumie. Impulsem do napisania powieści był oglądany przez Shusaku Endo stary malunek z odciśniętymi na nim śladami po depczących go palcach stóp. Fumie jest znakiem wyparcia się wiary pod przymusem.

Japońscy urzędnicy obejmowali tą procedurą całe wsie. Co przysparzało męczenników lub naznaczonych piętnem Judasza. Oczywiście, nie da się stwierdzić, ilu depczących wyrzekło się wiary formalnie, a ilu faktycznie. Najwymowniejsze było zbezczeszczenie obrazu przez kapłanów. Do wewnętrznego dramatu dochodzi wpływ tego aktu na wiernych i potępienie ze strony oficjalnego Kościoła (zerwanie więzi z Rzymem).

APOSTAZJA

Piętro wyżej od przymusowego zaparcia się wiary jest dobrowolna apostazja. Nieoczywista (warto pamiętać, że Shuzaku Endo wyznawał katolicyzm). Zbliżająca dylematy XVII-wiecznych bohaterów do czasów współczesnych. 

W powieści mamy w nią wgląd, gdy przysłuchujemy się rozmowom-konfrontacjom. Katolicki ksiądz w starciu z samurajem-prześladowcą (i ekschrześcijaninem zarazem). Lub: ksiądz, usiłujący ocalić wiarę kontra były ksiądz, którego apostazja boli, lecz broni jej, by ocalić sens swego wyboru. Nie wyobrażam sobie, by film mógł te rozmowy pominąć, obrazem zastąpić słowo. 

Zasygnalizuję kilka spraw, które zostają mi w głowie po odłożeniu książki.

1. Ciekawe jest zderzenie kultur. Starcie religii. Z jednej strony wiara, że ewangelizacja nie zna granic i nie ma przeszkód, by wyznawać chrześcijaństwo pod jakąkolwiek szerokością geograficzną. Bariery polityczne są zrozumiałe, bo dyktują je interesy grup. Z drugiej strony – przekonanie, że katolicyzm jest w Japonii bezpłodny (metafora bezpłodnej małżonki). 
„– Jeśli ktoś wciska drugiemu na siłę coś, czego tamten wcale nie pragnie, mówimy, że to kłopotliwy prezent. Nauka chrześcijańska przypomina taki właśnie kłopotliwy prezent wciskany nam siłą. My mamy swoją religię i nie potrzebujemy obcej”. To argument samuraja Inue.
Ale i ojciec Ferreira rozczarowany jest „gruntem” – „Zasadzonej przez nas roślinie, nie wiedzieć kiedy, zaczęły gnić korzenie w bagnie zwanym Japonią”. Japończycy (wg niego) uczłowieczają Boga, asymilują chrześcijańską teologię tak, że staje się zmutowana, nieczysta, „buddyjska”. Czy nieprawdziwa? To już zahacza o pytanie, ile twarzy może mieć Bóg? Czy upór, że jest tylko jedna ma więcej racji od założenia, że jest ich nieskończenie wiele.

2. Oddzielenie zdrady zewnętrznej od najgłębszych przekonań. Archetyp Judasza. Najpierw jego wcieleniem jest Kichijiro, w którym nie ma genu męczeństwa, więc zdradza po wielokroć. Mógłby być szczęśliwym chrześcijaninem, gdyby żył w spokojnych czasach. Wygląd i charakter Kichijiro budzą w ojcu Sebastião obrzydzenie. Im mniej czarno-biały będzie się stawał świat, im trudniej będzie powiedzieć, co rzeczywiście dobre a co złe, tym inną treść dostrzeże Sebastião w byciu Judaszem. Nawet się z nim utożsami. Choć będzie twierdził, że zdradzając Kościół, nie zdradził Chrystusa. I że sam Chrystus wyrzekłby się wiary, by ocalić człowieka. 

Jest w tej opowieści podziemny strumień, który nie zmierza do oczywistego morza. I chwała katolikowi Endo, że sprawy nie uprościł. Interpretacje opalizują. Jeden z tropów prowadzi od wiary uzewnętrznionej, instytucjonalnej, otaczającej czcią artefakty do wiary pozbawionej przewodników, świadomej własnej słabości. Takiej wiary-niewiary, odartej z dewocji (gdy dla świata jest się odszczepieńcem), a jednak  bliskiej Tego, którego się szuka.

3. Jak się ma milczenie do nieobecności? Już coś mi podpowiada, by nie roztrząsać, bo ugrzęznę. Więc tak jak najbardziej poza religią (spróbuję). 

Z zapisków Sebastião: „A gdyby jednak (to oczywiście nieprawdopodobne, ale gdyby jednak) nie było Boga? – wyszeptał obcy głos w głębi mojego serca. To była straszna myśl. Gdyby On nie istniał, wszystko byłoby absurdalne. Jakąż farsą byłoby życie Mokichiego i Ichizo, którzy przywiązani do słupów, cierpieli, gdy zalewała ich woda! A misjonarze, którzy przepływali liczne morza i potrzebowali aż trzech lat, żeby dotrzeć do tego kraju? Jakże niedorzeczne okazałyby się ich wizje! I jakim absurdem było to, że teraz ja błąkam się po tych górach, gdzie nie ma śladu człowieka!”

Odnalezienie sensu pomimo podejrzeń, że milczenie skrywa pustkę, to oczywiście kłopotliwy paradoks. Taka jednak uroda paradoksów, że łudząc absurdem, podsuwają prawdę. 

Szalenie ciekawą sprawą jest to, że wyznawcy poddawani są tym samym próbom, którymi testują Boga. Dlaczego On nie reaguje, gdy ludzie umierają przez Niego i dla Niego? Zachodzi analogia, bo Inau stawia przed kapłanami wybór. Nie chodzi o to, czy oni sami zniosą fizyczne tortury, lecz czy będą w stanie milczeć, gdy cierpią inni. Jeśli wyrzekną się wiary, egzekucje zostaną wstrzymane.

Refleksja Sebastião: „Przybył do tego kraju gotów umierać za bliźnich, tymczasem fakty są takie, że to japońscy chrześcijanie umierają jeden po drugim za niego i przez niego”.

Ani Cristóvão Ferreira, ani Francisco Garupe, ani Sebastião Rodrigues nie są w stanie postawić na cichą modlitwę, hibernującą bunt. A skoro oni przerywają milczenie, to może tym samym (poprzez ich dotknięcie zdrady i ciemności) nie milczy też Bóg. Albo odwrotnie (bo na dwoje babka wróżyła): człowiek jest bardziej niepojęty niż idea, którą wymyślił (niż Twarz, którą sobie wyobraził). No nie da się jednoznacznie…

* Po premierze (17.02.2017) już wiem, jak poradził sobie Scorsese.