W dwóch zdaniach: 1) Oglądałam z zainteresowaniem, podobały mi się sceny, nastrój i aktorzy. 2) Opowieścią się nie przejęłam. Jeśli to wina mojej stępionej wrażliwości, to mam problem. Jeśli nie, to coś w tej opowieści szwankuje.
W Dolinie Kłodzkiej (mrocznej tak, że nikt jak William Blake by tego nie wyraził) w mgle i w lasach rozgrywa się dramat. Seryjnie giną ludzie według dość czytelnego klucza: to okoliczni myśliwi, typy wręcz karykaturalnie wredne. Klucz uściśli się na końcu, ale związek między ofiarami jest na tyle czytelny, że można typować kolejne. Mroczność dotyczy nie tyle aury i ludzkich trupów, co zabijania zwierząt – niemądrze i na potęgę. Giną myśliwi, giną zwierzęta. Nawet te, które mają czas ochronny. W łowieckim kalendarzu są przecież obok okresów przyzwalających na łowy, również czasy azylu – dla jeleni, borsuków, dzików, lisów, saren czy bażantów. Nie przestrzega się prawa, a dla głównej bohaterki sama reglamentacja jest absurdalna – dlaczego jeden dzień różnicy czyni śmierć legalną bądź bezprawną?
Duszejko, kobieta 60-letnia, nierdzenna, samotna, nie pojmuje oczywistości. Razi ją to, na co większość jest znieczulona. Protestuje, odwołuje się do empatii i litości, szuka – daremnie – wsparcia na komisariacie. A władza też ludzie, też sobie lubi zapolować, powycinać i „czynić ziemię poddaną”. Duszejko wie, że mają ją za starą (1) natrętną (2) wariatkę (3). Ten poćwiartowany jeleń na rysunku z plakatu wytatuowany jest słowami, którymi Duszejko mogłaby skwitować to, co obserwuje: immorality, corruption, greed, ruthlessness, cruelty, stupidity, gluttony, hypocrisy. Niemoralność, korupcja, chciwość, bezwzględność, okrucieństwo, głupota, żarłoczność, hipokryzja. Na krawędzi desperacji łatwo o impuls zemsty.
Duszejko jest mądrą wiedźmą, wie swoje i swoje czuje. Można by o niej powiedzieć to, co ona mówi o Dobrej Nowinie (bohaterce drugiego planu): „jest jak jabłoń, która nie pyta się buka jak rosnąć”. Holland, zapytana w wywiadzie, co łączy tę postać z bohaterami jej poprzednich filmów, mówi że: „złożoność postaw, ekstremalizm wyborów, szaleńczy bunt przeciwko większości, ekspresja bezsilności. Wszyscy [Rimbaud, Socha, Palach] czują się reprezentantami świata, który nie ma żadnych możliwości, żeby się bronić. Ich bunt można podciągnąć pod formę terroryzmu. A terroryzm – skąd się bierze i dlaczego jest – ciekawi mnie przynajmniej od czasu Gorączki.”
No tak, szlachetna terrorystka, do której lgną inne dobre dusze, również zdegustowane tym, że władza jest w niewłaściwych rękach, że dobro jest bezsilne, i że trzeba wziąć stery w swoje ręce, bo w naprawianiu świata nikt nas nie wyręczy.
Otóż – intryga kryminalna, radykalizm zemsty, w ogóle: ideowość tego filmu są czymś, co biorę w pakiecie, ale bez przekonania. Prawda, że zadawanie śmierci żywym istotom jest uzurpacją. Żyjemy w świecie, który wyposażył naszą mentalność w hipokryzję – „mięsko” widzimy w oderwaniu od procesu przetwarzania go z kogoś, kto żył. Nawet przekonujemy się wzajemnie, że to biblijny nakaz, a nie cywilizacyjny nawyk. Dobrze, że Pokot stawia temat radykalniej, lecz sama nie wiem, na ile jest radykalny. Duszejko totalnie odebrałaby prawa do zabijania. Czy o to tu chodzi? Czy może o większą świadomość. Mogę tę koncepcję przyjąć jedynie dzięki słowom Wiktora Zborowskiego (z wywiadu): „To nie jest opowieść o zemście, o braku sprawiedliwości czy niesprawiedliwości. To opowieść o zaniku czułości wobec ludzi, zwierząt, roślin, tego wszystkiego, co żyje. To jest krzyk w poszukiwaniu ginącej czułości.”
To, co udane, to gra zmiennymi konwencjami. Bo to jak podają źródła: i baśń, i thriller. A jeszcze ważniejsza okazuje się groteska. Słowem: choć w poglądach wiele przegięć, to są one podane z dużą dawką umowności. Gdy zaprzyjaźniony entomolog mówi o holocauście żuczków, to owszem, przekonuje tym Duszejko, ale to przecież nie na serio! Groteskowy jest listonosz. Świetny jest Dyzio grany przez Jakuba Gierszała (moja najulubieńsza postać!). Odmieniec, naznaczony padaczką. Wykluczenie – smutna sprawa, ale już inne maniactwa Dyzia są uroczo zabawne, a scena, w której wraz z Duszejko tłumaczą w konspiracji Blake`a zasługuje na nagrodę w kategorii: „pisarz w filmie”. Absolutnie rewelacyjny jest Wiktor Zborowski jako Świętopełk Świerczyński, któremu Duszejko zdiagnozowała „testosteronowy autyzm”. Z groteską bywa zabawnie, lecz choć przewrotna, to nie aż tak, by nie przebiło jej życie. Podobno w kręceniu filmu pomogło lokalne koło łowieckie. Podobno było świadome, że to jest film, w którym nie kocha się polowań.
Tak wyszło, że nie napisałam niczego o Agnieszce Mandat. A zasługiwałaby na oddzielny wpis, bo udało jej się wprowadzić prawdę w to, co literacko jest chyba mniej wiarygodne. Wyznam, że wciąż nie jestem do końca przekonana do fabuł Olgi Tokarczuk. Nie znam monumentalnych Ksiąg Jakubowych, więc wypowiadam się jak laik. Lubię Prawiek... i Biegunów, lecz nie zapadają mi te narracje w pamięć. Prowadź swój pług przez kości umarłych też do mojej wyobraźni nie trafia. Agnieszka Holland twierdzi, że ta proza jest filmowa. Ona wie lepiej niż ja. Ja bym na to nie wpadła.
Pokot – reż. Agnieszka Holland, Polska&co. 2017