Archiwa tagu: Bydgoszcz

lata 30. i Bydgoszcz

30. Aff-Era Filmowa. Bydgoszcz. 22-25 września 2015

Jest taka impreza. Pulsuje w bydgoskim Pałacu Młodzieży przy Rondzie Jagiellońskim. Zawiadują nią „Dominikanie” – Dominika Kosińska i Dominik Wierski. Wspomagają filmoznawcy z bydgoskiego i poznańskiego uniwersytetu. I nie tylko, bo również ci, którzy prowadzą warsztaty (filmowe, fotograficzne, taneczne, literackie i te o savoir-vivrze). Słowem: coś dla tych, którym już ciało zdrętwiało od siedzenia w szkolne ławce i zamarzyła się podróż filmowa. Taki na przykład maturzysta, co to zabiera się do lektury Nałkowskiej albo pierwszak sięgający po Mistrza i Małgorzatę. Zanim przekona go Bułhakow do wysłuchania konsultanta czarnej magii na Patriarszych Prudach albo zanim zrozumie, dlaczego Zenon Z. desperacko oblał się kwasem, może wdać się w Afferę. Wehikuł – magiczny jak kino – przenosił w lata 30. za minimalną opłatą, z bagażem ledwie podręcznym, z instrukcją w postaci prelekcji.
Lata 30. plakat
Przeszkody były? Były. 
Ktoś nie spał w nocy, więc oko kleiło się, gdy zgasło światło. Ktoś dał się oczarować Hasowi i zajrzał do Sanatorium pod Klepsydrą, a drugi Ktoś wolał cyrk Braci Benzinich i Wodę dla słoni.  Mogło być tak, że nie każdy etap podróży był dla każdego jednakową atrakcją. Ale była jazda i kalejdoskopowy pakiet podróżny.

***

Przedwojenna Warszawa (i Zakopane)

Adolf Dymsza, „dziedzicznie obciążony” wielorakimi talentami fryzjer Czwartek, staje się kanadyjskim hokeistą Piątkiem, którym de  facto jest Aleksander Żabczyński.  Zabawne qui pro quo organizuje dziesiątki komicznych scen Sportowca mimo woli. Ten sam chwyt (najwidoczniej sprawdzony i niezawodny) przejął reżyser komedii Piętro wyżej. Tu myli się Hipolit Pączek (meloman) z Henrykiem Pączkiem (spikerem i jazzmanem). A ekran, oprócz fabuły, oferuje opowieść o tym, co w latach 30. było modne. Stroje, fryzury, piosenki, sport i jazz, i ówczesny bon ton. Również typy amantów i amantek: Dymsza, Żabczyński i Bodo oraz panie – Helena Grossówna czy Ina Benita.

Chaplinowskie Wielkie Miasto (LA/NY?)

Obszarpany tramp w meloniku, w podartych portkach i z laseczką wędruje ulicami, co rusz – przez przypadek, który jest duchem sprawczym wszystkich gagów – trafia na salony bogaczy, na ring lub do pokoiku kwiaciareczki. To połknie gwizdek, to zje serpentynę zamiast makaronu, to zatrudni się w firmie czyszczącej miasto i jak magnes przyciągnie stado koni i słoni, których kupy trzeba będzie usuwać. Może nielekkie to życie, ale warto się ogrzać burleskowym żartem, zanim zgasną ostatnie Światła wielkiego miasta.

Nowy Orlean 

Tutaj skok w przeszłość. Betty Davis przenosi nas w czasy wojny secesyjnej, na farmę na amerykańskim Południu. I chociaż wtedy panny chodziły w gorsetach, grzecznie dygały, a na Bal Debiutantek przywdziewały szumiące białe suknie, ona stroi się w szkarłatną, wydekoltowaną i zaczepną. I pokazuje, ile trzeba płacić za chęć bycia niezależną. Stracić można wszystko. Tym bardziej, że to melodramat, w którym zazwyczaj depcze się uczucia i łamie serca. Jezebel – Dzieje grzesznicy.

Norymberga

Leni Riefenstahl dokumentuje zjazd faszystowskiej partii i przez dwie godziny każe nam oglądać Hitlera. Z żabiej perspektywy, by wyglądał jak atletyczny wódz. Albo sam Pan Bóg lądujący z nieba na ziemię, z dobrotliwym uśmiechem i mocną pięścią na mównicy. Rzesze wielbicieli Trzeciej Rzeszy. Wszyscy wygimnastykowani w składaniu rąk do salutu, maszerujący, zwarci, nordyccy. Reżyserka nazwała dokument Triumf woli, choć ciśnie się na usta raczej „obłęd zniewolenia”. 

***

Tyle stacji przedwojennych, pozostałe pochodzą z lat późniejszych, nawet z ostatniego sezonu, ale rozgrywają się niezmiennie w trzeciej, przedwojennej dekadzie. Czasem w miejscach fikcyjnych jak Zubrowka z filmu Wesa Andersona, nierzadko w drodze (tam, dokąd prowadzi cyrk lub gdzie trzeba dotrzeć z trumną zmarłej matki). 

USA

W bliżej nieokreślonej przestrzeni. Chyba że komuś mówi coś miasto Jefferson w hrabstwie Yoknapatawpha (gdzieś w stanie Missisipi). Tam podążają żałobnicy z trumną, opisani wcześniej przez Williama Faulknera – Kiedy umieram. Nieco odrażający ojciec, czterech synów i córka. Atmosfera z pogranicza szaleństwa, groteski i ekscentrycznych objawień o samotności, bólu czy poplątanych pragnieniach.

Dużo prościej jest oglądać Jennifer Lawrence i Bradeya Coopera w melodramacie Serena. Jak już wspomniałam, melodramat łamie serca i depcze uczucia. A do tego lubi wysoką temperaturę (tu całkiem dosłownie, ogień wypala wnętrza i spełnia się w pożarze). Natomiast lata 30. lubią melodramat – i tak się kręci błędne koło. Cooper kocha Lawrence, a Robert Pattison wzdycha do Reese Witherspoon, choć Christoph Waltz krzywo na to patrzy (Woda dla słoni). Cała nadzieja w słonicy Rosie, która jest „dziedzicznie obciążona” niezliczonymi talentami niczym fryzjer Czwartek.

Zubrowka

W latach 30. wydarza się większość historii opowiedzianych w szkatułkowo skomponowanym Grand Budapest Hotelu. Zero kocha Agatę, a Monsieur Gustave wszystkie starsze panie, ale tym razem nie w tym rzecz. A w czym? W melancholii, w dowcipie, w muzyce Alexandra Desplata i zapachu l`air de panache. 

Hiszpania (a ściślej: Aragonia)

Ken Loach ma rękę dokumentalisty, więc Ziemia i wolność uderza realizmem. Przeniosła nas w sam środek hiszpańskiej wojny domowej. W temperamentne spory republikanów, tych sympatyzujących ze Stalinem i tych, którzy jak protagoniści u Loacha marzyli o alternatywnej wizji komunizmu. Słowo klucz to „marzenia”. O równości, wolności, sprawiedliwości (którą każdy rozumie inaczej). Rzecz również o mrzonkach idealizmu i o tym, że niepotrzebnie przedkłada bezkompromisowość nad miłość.

Anglia

Ryszard III w klimacie lat 30. – w obłędnej obsadzie, w tanecznym rytmie, w kostiumach XX-wiecznych. Ryszardem jest „Gandalf”, czyli Ian McKellen (wyprany z magii, wystylizowany na Hitlera). Kobiecy tercet tworzą:  Annette Bening, Kristin Scott Thomas i Maggie Smith. Jest nawet kamerdyner z Downton Abbey, czyli Jim Carter (tutaj grający Lorda). To się ogląda! Nawet jeśli słowa Szekspira chłoszczą miłośników prozy.

Drohobycz (?)

Nikt nie wie, gdzie znajduje się Sanatorium pod Klepsydrą. Gdzieś na granicy jawy i snu, życia i śmierci, w pętli czasu. Ale niewykluczone, że można tam dojechać z Drohobycza, z którego Bruno Schulz oglądał i kreował świat. Jest wszystko, w czym kochał się pisarz, jego bohater i reżyser. A więc: syn zafascynowany ojcem, kuszony egzotyką i erotyką; manekiny, ptaki i tajemnicza księga; ruina i rupiecie; starość i dzieciństwo, kobiecość i męskość. Zagubienie (tyleż samo bohaterów co widzów).

Bydgoszcz

W przedwojennej Bydgoszczy grasował seryjny morderca. Zwodził policję, ofiar szukał wśród dzieci, które mamił grą-zabawką z czarnym kotem. Sfilmował (i wymyślił) tę historię Tadeusz Chmielewski (tegoroczny zdobywca Platynowych Lwów na festiwalu w Gdyni). Dawno, bo w 1978 roku. A film – Wśród nocnej ciszy – się nie zestarzał, ogląda się go świeżo i z dreszczykiem.

***

Trzeba więc wrócić do początku. Wszystko zdarzyło się w Bydgoszczy. Anno Domini 2015. Niemal w centrum, dwa kroki od „linoskoczka” nad Brdą i Wyspy Młyńskiej.