anons

Nietypowo, ale jak się tak zastanowić, to już sama nie wiem, jaki mój typ. Co ze mnie za typ? Bo najchętniej pisałabym o książkach. O klasyce lub świeżynkach, o literackich retrospektywach intrygujących mnie pisarzy. Takie bym sobie przekrojowe podglądy robiła. Gdyby to było proste, oczywiste i ciut łatwiejsze. Tymczasem zauważam niebezpieczny zanik książkowych inspiracji. Nie jest to zjawisko ostateczne. Wciąż inspirują mnie głównie słowa. Rzadziej natomiast skłaniają mnie do zabrania głosu. Możliwe, że jest to przejawem eskapizmu (od codzienności, od wpisanych w zawodowy grafik rozmów o literaturze tudzież od studiowania literaturopodobnych konstrukcji zwanych potocznie wypracowaniami). Możliwe też, że tempo czytelnicze odrobinę pokryła rdza. Się kręci, ale brak oliwy. Trochę obwiniam Kindle`a. Dawniej czytałam jeden tytuł od początku do samego końca, a odkąd noszę z sobą całą bibliotekę (rosnącą z dnia na dzień!), przerzucam się i porzucam, niszczę dobre nawyki i czasem aż dziw, że mnie nie mdli od takiej diety. Tą konfesyjną dygresją zamierzam zmobilizować się do ucywilizowania dzikich obyczajów. Wierząc w magiczną funkcję języka: „nazwane istnieje, a przynajmniej jest in statu nascendi„.

Dziś piszę sobie ku pamięci (a może jeszcze komuś ku zauważeniu) o tym, na co się czaję i czekam lub co w przelocie dostrzegłam i uznałam za warte zauważenia. 

W sobotniej Trójce audycja o Rwandzie (Raport o stanie świata – z tej strony można przejść do odsłuchania audycji, 45`). Dziś czystej i bezpiecznej, objętej szeroko zakrojonym pakietem programów pomocowych, sterowanej polityką odzyskiwania tożsamości. Już niemal dwadzieścia lat minęło, od wiosny 1994 roku, od tych stu dni rzezi, które długo jeszcze będą stanowić cezurę między tym, co było przed, a tym, co po. Hutu i Tutsi, nie potrzebowali najeźdźców, by doświadczyć piekła. „Ścinać wysokie drzewa” – to hasło nadawało radio, zachęcając plemię Hutu do wzięcia w dłoń maczety i ruszenia ku sąsiadom. Znamy to z Hotelu Rwanda (reż. Terry George, 2004), z książek reporterskich Jeana Hathfelda (Stategia antylop) czy Wojciecha Tochmana (Dzisiaj narysujemy śmierć). Reportaże zazwyczaj posługują się metodą rekonstrukcji wydarzeń z perspektywy kilku, kilkunastu lat kwarantanny. Pisane po latach, rejestrują to, co zostało w umysłach i psychice. Diagnozują stan traumy. Pytają – jak żyć dalej?

Ludobójstwo przejmuje grozą. To, co nastało później, niepokoi czymś kuriozalnym, nie do pojęcia. Nową rzeczywistość tworzą przecież ci, którzy doświadczyli starej (w roli morderców lub w roli ofiar). Wiadomo, że nie sposób było ukarać winnych, bo brakło miejsca w więzieniach, kary były więc symboliczne. I oto dzisiejsza Rwanda – ponoć świetnie radząca sobie na płaszczyźnie działań państwowych, pozostaje miejscem, w którym trauma domaga się przepracowania w każdym z osobna. Z audycji zapamiętałam opowieść o mężczyźnie w dresie, który regularnie uprawia jogging. Zdrowo. Zawsze ma przy sobie paszport i mówi, że dba o kondycję, bo od niej zależy tempo ucieczki. Z polowania na Tutsich ocaleli tylko najszybsi.

Joanna Kos-Krauze, Krzysztof KrauzeGościem audycji była również Joanna Kos-Krauze, która wraz z mężem pracuje nad nowym, rwandyjskim projektem. Roboczy tytuł: Ptaki śpiewają w Kigali. Premiera zapowiada się na przyszły rok. Punktem wyjścia było opowiadanie Wojciecha Albińskiego (Kto z państwa popełnił ludobójstwo z tomu Antylopa szuka myśliwego). Podobno ostatecznie scenariusz podryfował w innym kierunku. Rzecz będzie o radzeniu sobie z przeszłością, a jednym z lejtmotywów są ptaki. Badania ornitologów wskazywały na wymieranie sępów. Tendencje zahamowało ludobójstwo – sępy odżyły, karmiąc się trupami, zagrożenie przesunęło sie na ptaki śpiewające. Dość wymowna metafora. 

PolańskiCiekawie zapowiadają się też kolejne  Rozmowy poszczególne Żakowskiego z Polańskim. Dziennikarz rekomenduje je na portalu pisma: „Polityka” on-line. Zapowiada się dwuodcinkowy wywiad – w TVP 2, o 17.20 – dziś i za tydzień. Konwencja latynosko-hitchcokowskiego serialu. Nie wiem tylko, po co rozdzielać na części 40 minutowy materiał. Wyjaśni się. Zapowiedzi Żakowskiego nieprecyzyjne, bo sam programu jeszcze nie widział, ale spotkanie z Mistrzem odbiera jako doświadczenie życiowe. Ja sobie uświadamiam oczywistość: Polański ma już osiemdziesiąt lat (!). Na oko, sądząc po stylu bycia i energii, dziennikarz oszacował go na czterdziestkę. Brzmi wiarygodnie. I skłania mnie do refleksji nad tym, co by tu robić i czego się wystrzegać, by mieć podobnie. Najbardziej przekonuje mnie pomysł, by nigdy nie robić tego, na co się nie ma ochoty, a zawsze to, co w duszy gra. Ale ten pomysł jest, niestety, samobójczy. Jeszcze mu się przyjrzę.

Agata KuleszaTrzeci anons dotyczy ogłoszonych w najnowszym numerze nominacji do Paszportów „Polityki”. Swoje zdanie mogę mieć tylko co do jednej kategorii: film. Ale nie żałuję, że nie mam mocy decyzyjnej, bo trudno wybrać. Wybór obejmuje Tomasza Wasilewskiego (Płynące wieżowce m.in.), Dawida Ogrodnika (Chce się żyć i Ida, m.in.) i Agatę Kuleszę (Ida, ale ostatnio aktorka bierze udział w wielu projektach – dla niej oglądam niedzielny serial Krew z krwi). Nie ma co dyskutować nad tym, komu się bardziej należy, bo i tak rozstrzygnie wybór kryterium. Ciekawe wydaje mi się przesunięcie granicy wieku. Wśród nominowanych i wśród kandydatów do nominowanych (również ciekawa lista!) sporo jest twórców wcale nie początkujących. Mój sentyment kieruje się w stronę pani Agaty. Dodam: szok-nie szok, ale dziw – Kulesza wciąż nie ma notki biograficznej na FilmWebie. Nominacje literackie nie budzą we mnie potrzeby trzymania kciuków, choć interesuje mnie rumuński reportaż Małgorzaty Rejmer (Bukareszt. Krew i kurz), który posiadam i który jest w moich czytelniczych planach. 

Kevin SpaceyPozostał anons ostatni. To odcinek FilmWebowego cyklu Znani nieznani, opowiadającego na ogół o początkach kariery lub mniej oczywistych odsłonach twórczości różnych ulubionych ulubieńców. W tej kategorii nie dziwi obecność bohatera najświeższego materiału. Kevin Spacey – i jego wcielenia sprzed American Beauty! Sprzed House of Cards. Nie skomentuję (ale wypomnę!) głosu z offu, który chyba nie mnie wybrał sobie na swój target, skoro sięga do takich wyjaśnień: „Po latach pracy w teatrze (…) aktor zdał sobie sprawę, że w ten sposób nie dorobi się fortuny i legionu fanek”. Wow! no tak, wszystkim nam chodzi właśnie o to, a Kevinowi Spaceyowi to już bez wahań. Ten, kto to mówi, wie, co mówi i wie, co czuje lekko w ten sposób uprzedmiotowiony podmiot jego wypowiedzi. Przecież.

Tak się więc sprawy mają, takie są moje typy na dziś. Trochę ulotne, bo z aury informacji wyrwane. Ale wszystkie dotyczą twórców z kręgu niezmiennie przeze mnie docenianych.

17 komentarzy do “anons

  1. dragonfly

    O czym by nie było, bardzo lubię tu zaglądać. Trafiłam ze strony Chihiro i tak zostało.
    Co do lubienia tego, co się robi (w ramach trzymania formy i utrzymywania zadowolenia z życia) – marzę! Koliduje mi z tym praca (też jestem nauczycielem, choć chwilowo na wychowawczym) – której nie to, że nie lubię, ale zmęczył mnie System straszliwie, ale niczego tak nie pragnę, jak porannych zajęć jogi, wizyt przedpołudniowych w galeriach, muzeach i kinach. :-) Chciałabym nie musieć. Ech.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      I w tym cały jest ambaras, by usunąć kolizję. :) Ale wszyscy to mają (prawie wszyscy, na pewno), że muszą kompromis wypracować. I ten kompromis jest chybotliwy straszliwie. Bo raz jest, to znów znika. Raz czuje się flow (modne coachingowe słówko!), przepływ, symbiozę pracy z zabawą czy pasją. A innym razem to nie flow a klapa – co się zatrzaskuje albo terkocze nieznośnie. I nie razbieriosz. Ech. ;)
      A to fajnie, że tak z jednej branży jesteśmy. :)

    1. tamaryszek Autor wpisu

      Żal „Archipelagu”, ale zakręt był ostry i chyba jeszcze cały czas trwa. Zniknęła Naczelna (Chihiro), to wiesz. Więc konieczna była reorganizacja i transformacja. Rękę na pulsie trzymają Asia i Ania, one wiedzą lepiej. Może nastąpi zmartwychwstanie połączone z reinkarnacją. Ale im więcej wody upływa, tym mniej to wszystko jasne. Sympatyzuję i miło wspominam.

  2. maria

    Na rozmowę Żakowski-Polański spóźniłam się kilka minut i może dlatego ta rozmowa nie wydała mi się tak interesująca jak filmowy wywiad : ‚Roman Polański -moje życie’ – naładowany ogromnym ładunkiem emocji. Zobaczymy jaki będzie drugi odcinek.
    Jestem bardzo ciekawa filmu o Rwandzie. Swego czasu czytałam list Joanny Składanek, podróżniczki o strachu jaki przeżyła właśnie w tym kraju : http://www.monoloco.pl/podroze/strach-ma-wielkie-oczy , zacytuję tylko fragment : ‚Rwanda nie jest krajem szczęśliwym. To pęknięte serce Afryki, choć ludzie mimo, że bez większej radości i uśmiechu nieustannie udowadniali nam, że w ich sercach płynie dobro. Ciężko jest jednak wyzbyć się do końca myśli, że raz popełniona zbrodnia nie powtórzy się ponownie. Zresztą nie zawsze jest to możliwe. Szczególnie w momentach, w których przeszywający Cię wzrokiem mężczyzna z maczetą w dłoni obserwuje każdy Twój ruch. Albo kiedy, również z maczetą, depcze Ci po piętach nastolatek, którego wygląd wręcz krzyczy: nie mam już nic do stracenia. Wtedy mimowolnie zadajesz sobie pytanie, jak (nie)wiele potrzeba, aby obudzić w ludziach uśpione zło.’ Premiera w przyszłym roku ? Ambitne plany, ale oczywiście czekamy :)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Rozmowa była trochę wtórna. No, ja rozgrzeszam, bo też co można zrobić w ograniczonym czasie, przy ustalonej formule programu. Tak, też znam dokument, który wspominasz i nie spodziewam się, że wypłyną nowe treści. Ale forma też warta podpatrzenia. Bo dwaj wyjadacze stają oko w oko, twarzą w twarz. W takiej konfrontacji: twórca – dziennikarz więcej mocy jest po stronie pierwszego. Tak myślę. Chyba że jakiś super charyzmatyczny „wywiadowca” by się trafił, ale gdyby wychodził na plan pierwszy, to wbrew zasadom sztuki. Obserwowałam sobie tę relację. Żakowski ok, kilka razy chciał dla puenty coś zaokrąglić (etykietkę przypiąć czy zawyrokować o tym, co Polański czuł, czy kim był), ale z ripostą się spotkał. „Pan ma jakieś stereotypy na mój temat”, „Skąd pan to wie”. Polański z wdziękiem łączył skromność z pewnością siebie. Bo to reżyser i aktor. Najbardziej spodobało mi się, gdy Żakowski zapytał, jak zmieniło P. jego dzieciństwo, w jakim sensie go ulepiło. Odpowiedź brzmi: nie wiem, nie zastanawiałem się. Teraz to sobie przemyślę. Bo ja po prostu żyję, idę do przodu. A pytania zadają filateliści, tacy jak pan.

      :))) Fenomenalne. „Filateliści”. Coś takiego Hanna Krall kiedyś powiedziała. Że jedni żyją, a drudzy to spisują. ;)
      Z natury mi bliżej do filatelistyki, ale się nie dam tak całkiem zepchnąć z torów głównych.

      Co do Rwandy. Mocny temat. Trzymam kciuki i cieszę się, że duet Krauze wziął się za ten projekt. Podobno jeszcze przed Papuszą, więc to powrót do rozpracowanych już koncepcji. Dobrze jest mieć komu kibicować. :)

  3. MolikZygmuntEWA

    Pytałam niemłodego od dawna szwagra, co tak latasz po nocy po tych parkach, jeszcze cię napadną. Niech mnie najpierw dogonią, skonstatował. Czyli, się potwierdza zasadność uprawiania sportów. A serio, myśl, że ludzkość nieustannie ‚funduje sobie’ rzezie na niewyobrażalną skalę, zupełnie mnie paraliżuje. I tracę wówczas wiarę, w jakiekolwiek ludzkie cechy ludzkości; choć słyszę jak histerycznie i na wyrost to brzmi.
    Słuchałam rozmowy panów R.P. i J. Ż., dla mnie rodzaj powtórki z rozrywki. Nie padły ani jedno pytanie, a w związku z tym i odpowiedź, której byśmy się nie spodziewali lub nie znali, z wcześniejszych wywiadów. Fakt, słynny reżyser i Paryż wciąż wyglądają i mają się (w kadrze) zachwycająco.
    Z p. A. Kuleszą też wysłuchałam wywiadu, tym razem pytała G. Torbicka. A. K. opowiadała o akcji propagowania kina i rozmów o nim, w małych miejscowościach, gdzie kina nie ma. Ciekawa akcja, ciekawy człowiek-aktorka. Bez fochów, zadęcia, nierealnych oczekiwań i z… pasją.

    Co z ciebie za osoba? uzdolniona, myśląca i z wielkim piórowym talentem.
    Tako rzecze ci, co prawda niewątpliwa grafomanka, nie mniej umiejąca czytać :)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      :)) „niemłody od dawna” – piękny eufemizm. A można też być od dawna młodym :)

      Mamy więc uzgodnione, że jogging może w ostateczności służyć również samej przebieżce, ale to w ostateczności, bo na ogół spełnia milion innych zadań.
      Rozmowa reżysera z dziennikarzem – zgadzam się – raczej dla tych, którzy nie mieli dotąd okazji poznać. I dla obserwacji zachowań. Oczywiście, nie ma powodu, by mnie ktokolwiek z czegokolwiek przepytywał. Ale gdyby – to by było dla mnie czymś uciążliwym. Któryś raz opowiadać to samo i komentować. Wszystko podlega przetworzeniu, jakby odrywa się od człowieka. Twój życiorys i nie twój.

      Pewien znany pisarz (J. Franzen) ostatnio głosi ex cathedra, że internet zabija literaturę, bo każdy sobie pisze i się ma za pisarza. Taki bloger na przykład. I kto to wie, czy ja pióro trzymam czy gwóźdź do trumny literatury. Grafomani są nieobliczalni. Łapka w łapkę, Ewuniu. Ramię w ramię, noga w nogę. Pióro w pióropusz! ;)

  4. MolikZygmuntEWA

    Można można „t”, patrz na mnie. Trzydziestkę mam od lat trzydziestu z okładem i…nic.
    No przesadziłam z tym nic; zinfantylniałam, się mam (a jakże) za bógwico,
    nie mniej, nie więcej i w cotam.
    I w ogóle oderwałam się; ja czy nieja? I po co mi/nam J. Franzen, skoro on cathedra, -ex, a ja wciąż tu i teraz :)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Pięknie zdefiniowałaś Franzena. Bycia exem mu nie zazdroszczę. Ale fakt jest fakt(em). Trwaj chwilo, chwilo jesteś ok!
      Żeby ten nadciągający piątek był równie ex jak J.F. ;)

  5. janek

    Na taki anons aż trudno nie odpowiedzieć, nawet typowo: jestem zainteresowany! I proszę o dalszy ciąg. Też jestem bardzo ciekawy Ptaków z Kigali (bardzo lubię tą parkę reżyserów – zobaczymy, co wygruchają razem). Polański to też mój typ, nie mówiąc już o Kuleszy, która rozkwita (chciałoby się rzec: jak Róża) z wiekiem, również medialnie. Kevin, który raczej chyba nie bywa sam w domu ;) przejął świetną pałeczkę po De Niro, czy Pacino. Jest naprawdę dobry! Nawet w tej reklamie pewnego banku. Jeszcze na koniec przytoczę, a właściwie powinienem wnieść na tacy, jedno Twoje zdanie z odpowiedzi do Ewy: „I kto to wie, czy ja pióro trzymam czy gwóźdź do trumny literatury?”. Z anonsu lepsze to, niż dwóch Kelvinów na dokładkę z Polańskim! :)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Nie wiem, może pisanie anonsów rozmaitych to moja przyszłość? ;)
      Bank zaszalał. Francis Underwood (House of Cards) to niekoniecznie ktoś, komu należy wierzyć. Ale to już nie broszka Spaceya, on jest graczem pierwszej ligi. Bez dwóch zdań. Czyli typujemy w jednej drużynie! :)

  6. maria

    Żakowski w drugim odcinku z Polańskim utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak przecenił swoje możliwości. Chyba się jednak nie przygotował, poleciał stereotypami. Było parę momentów, kiedy Polański ożywiał się przy niektórych tematach, jakby dawał sygnał Ż. -wykorzystaj to, np. kiedy rozmawiali o ostatnim filmie ‚Wenus w futrze’. Nie wykorzystał, brnął w ten swój przygotowany schemat. Myślę, że interesujący byłby wywiad Polańskiego, z kobietą w roli prowadzącej. Tylko kto to mógłby być. Może Monika Jaruzelska? Podobają mi się jej wywiady w cyklu : Bez maski.

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Oglądałam i ja. Mogłabym się podpisać pod Waszymi (Twoimi i Janka) wrażeniami. Żakowski tak ostatnio od wszystkiego. I to, że na wielu rzeczach się zna, usypia jego czujność. Tymczasem nie zna się na wszystkim. Te rozmowy były bardzo przeciętne i – choć może przyczyn jest tysiąc – położył wywiad Żakowski, nie Polański. Właśnie wróciłam z „Wenus w futrze”… Nie, no, pytać reżysera, czy bohater jest tylko wynajęty do fabuły, czy fabuła służy ukazaniu Polańskiego i Seigner. Strasznie zmarnowany filmoznawczo tekst.

  7. janek

    Zgadzam się z Marią: Żakowski słabiutki więc nawet nie miał co przeceniać. I ten jego schemat z odcinkami! boszsze..Szkoda wywiadu ; to już chyba Wędzikowska byłaby lepsza ;). Swoją drogą co ten Polański je, że ma taką formę?! A może to nie tylko dieta?:)

    Odpowiedz
    1. tamaryszek Autor wpisu

      Janku, ja zaproponowałabym filmowoznawcę. Najlepiej młodego, odważnego, niekoniecznie wielbiciela, ale obeznanego z filmami Polańskiego. I takiego, który liczy się z widzem, czyli bez wymądrzań, zadziornie, nie przepychając się na plan pierwszy. Mógłby być Kuba Socha (Dwutygodnik.pl). Ostatecznie – wałkowanie biografii reżysera skazane jest na slalom od jednego do kolejnego punktu zapalnego. A mówiąc o filmach, można by różne piętra pozwiedzać i głowę daję, że byłoby bardziej o życiu niż gdy się idzie utartym torem.

      Dieta? Na pewno jakaś „cud”. A serio – obstawiam to, o czym mówił, gdy Żakowski zapytał go o emeryturę. (Kolejne nieszczęśliwe pytanie w stylu Piętaszka. Odpowiedź była przewidywalna. Ale może dobrze, może Żakowski zaplanował tę puentę?). Polański, oczywiście, na żadną emeryturę się nie wybiera. I to jest sekret. Robić w życiu to, z czego nie chcemy wycofywać się zanim nadejdzie Cień. To znaczy, że praca nas regeneruje, a nie wypala.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.