Ciało jest… (w kontekście smutnej wczorajszej informacji) przede wszystkim śmiertelne.
Ciało, czyli ja. Alter ego dla psyche. Coś symbiotycznego, sprzężonego, zrośniętego z tym, co nieuchwytne, ulotne jak duch (dusza). Ciało – czasem dominujące, czasem stłamszone. Wypada wierzyć, że możliwy jest również stan homeostazy, pięknej harmonii między cielesnością i duchowością. Choć zapewne nie jest to stan stały, ani oczywisty, ani dany zupełnie gratis.
Najświeższy numer „Archipelagu” (już 7.) zaprasza do refleksji nad literackim przetworzeniem tego tematu.
Motyw główny numeru obejmuje między innymi:
1) Ciało uwięzione Joanny Janowicz – o literackim zmaganiu się z chorobą ciała.
2) Ciało pianistki Moniki Drzazgowskiej – o ciele w prozie Elfriede Jelinek, nienasyconym i perwersyjnym.
3) Boskie ciało Katarzyny Malskiej – czyli odsłona cielesności biblijnej.
4) Tekst Ani Maślanki o cielsku u mistrza Rabelais`go.
Oj, rozbuchany, dosadny, cielesny na wskroś esej o radości i beztrosce, o żywiole cielesności: Gargantuiczna radość życia pantagruelistów. (….).
5) Ciało kobiece w prozie japońskiej Agnieszki Markiewicz – „kobiety swawolne”, „śpiące piękności” i inne oglądy kultury odmiennej a dla wielu bardzo bliskiej.
6) Tekst Karoliny Osowskiej-Wolińskiej o paradoksalnym odczuciu ciała w poezji Haliny Poświatowskiej. O zachwycie i zachłanności doświadczania życia każdym łakomym haustem. I o bólu, ograniczeniu, znieważeniu doznanym w ciele. Bo strzykwa dzieli się na dwoje: trochę jest ciałem, a trochę je obserwuje.
Warto powrócić do poezji Haszki, a esej Karoliny oprowadza nas po niej i pozwala na nowo usłyszeć. (Moje ciało jest jak bezpański pies. O poezji Haliny Poświatowskiej).
Oczywiście, poza tematem z okładki, w „Archipelagu” jest dużo więcej. Tyle, ile pomieściło 139 stron. Trzeba więc wybrać i powrócić, jeśli uznacie, że warto. A mam nadzieję, że tak.
****************************************************************************
Zapraszam szczególnie do działu W objęciach X muzy. W tym numerze mamy dwa eseje i filmową wyliczankę.
***
Robert Mróz pisze o Syzyfie u stóp piaskowej góry, czyli o literackiej i filmowej Kobiecie z wydm Kōbō Abe i Hiroshiego Teshigahary. Dlaczego warto poznać tę historię?
„Po pierwsze, mnogość możliwych kontekstów interpretacyjnych i nawiązań do dzieł kultury Zachodu zapewnia nieustającą przyjemność tropienia kolejnych nici w sieci kultury. Po drugie, niepokojąca ambiwalencja przekazu zmusza do ostrożnej interpretacji i nie pozwala uniknąć walki z przerażającymi wręcz wnioskami uparcie nasuwającymi się po lekturze”.
To wyprawa po śladach stóp zostawianych na piasku. A piasek…ech! to prawdziwie egzystencjalny entourage.
„Brawa należą się japońskiemu reżyserowi właśnie przede wszystkim za ortodoksyjne trzymanie się podstawowej, ale jakże często łamanej, reguły kina – robiąc film, opowiadaj nie słowem, a obrazem. Swobodnie manipulując powieściowym czasem, wydłużając sceny, którym Abe poświęca niewiele miejsca, a bezlitośnie skracając te, które w powieści opisano obszernie i szczegółowo (vide ekspozycja), osiąga zamierzony efekt – pokazuje osaczenie człowieka w terenie, który wydaje się bezkresny, niemal całkowicie pusty i zupełnie bezpieczny, a dzięki temu – zagubienie każdego z nas w bezsensie życia. Kluczową rolę w obrazowaniu tego filozoficznego konceptu odgrywa oczywiście piasek i, uwierzcie (mówię to bez cienia ironii), Kobieta z wydm zawiera bez wątpienia najlepsze ujęcia piasku w historii kina”.
***
Esej Joanny Marchewki proponuje przyjrzenie się filmowym portretom Rafała Wojaczka. Czterdzieści lat po tragicznej śmierci poety (ekscentryka, wrażliwca, skandalisty) powraca pytanie kim był, jak można go dziś postrzegać. Na plan pierwszy wysuwa się film Lecha Majewskiego (1999), w którym rolę poety odegrał (poeta) Krzysztof Siwczyk. Ale nie jest to film jedyny, a prześledzenie jak kadrowano Wojaczka wydobywa z niego to, co archetypiczne.
„Zatem, kim był? Różni różnie powiadają. Anegdot bez liku. Większość ilustruje balansowanie na cienkiej czerwonej linii: kabotyńskie rozsyłanie znajomym swojego zdjęcia z sygnaturą INRI na czole, popisowe rozgniatanie szklanek w dłoniach, cięcie żyletką twarzy podczas wizyty u przyjaciela, wyjadanie obiadu z talerzy bywalcom barów. (…) Obok niesławy, dziś powiedzielibyśmy „czarnego piaru”, w postaci tej ujmuje niezwykła wręcz erudycja, choć był samoukiem (po pierwszym semestrze musiał zrezygnować ze studiów na UJ ze względu na diagnozę psychiatryczną). Wielu znajomych podkreślało jego głód rozmów intelektualnych, do których nie znajdował partnerów. (…) Jedyną racją istnienia było więc dla Wojaczka tworzenie. (…)”
„Jest więc tak, że każdy ma swojego Wojaczka. Niektóre filmowe obrazy są jednak tak sugestywne, że nie sposób się od nich uwolnić. „Mój” Wojaczek wywiedziony został z filmowej wizji Lecha Majewskiego. Z rozpoznaniem − bohater kafkowski”.
Kafka staje się kluczem, analogią, stygmatem, który pozwala Autorce podążać śladem Wojaczka, oswajając go, bynajmniej nie jednoznacznie i nie ostatecznie.
***
Jeśli Kafka jest nitem łączącym rozmyślania nad Kobietą z wydm i poszukiwania Wojaczka, to Wojaczek jest progiem prowadzącym do filmowej wyliczanki. Bohater filmowy. Pisarz (Karolina Kunda-Kuwieckij i Renata Borowiak) – tym razem zestawiamy filmy, w których pojawiła się kreacja literackiego twórcy. Omijamy biografie, oświetlamy pisarzy fikcyjnych. Można zabawić się w uzupełnianie wyliczenia odpowiedziami na postawione w nim pytania.
W ogóle: bardzo serdecznie zapraszam do konkursów i do Quizu. Z nagrodami i (mam nadzieję, bo to ważniejsze) z zabawą i satysfakcją.
***
I jeszcze jedna filmowa, teatralna, muzyczna, a u źródeł literacka historia. Malwina Janas opowiada o niezwykłej, wymyślonej przez pisarza, bardzo ujmującej postaci: Novocento.
„Urodzony jako syn emigrantów stał się dzieckiem Oceanu i… muzyki, ponieważ do końca swych dni nie postawił nogi na stałym lądzie, a jego pasją była gra na fortepianie. W granej, najpierw przez chłopca, a później dorosłego mężczyznę, muzyce rozbrzmiewały historie ludzi, których spotkał w czasie tych wszystkich rejsów jakie odbył w tę i z powrotem.
Umiał słuchać. I umiał czytać. Nie książki […] on umiał czytać ludzi. Znaki, które ludzie noszą na sobie: miejsca, odgłosy, zapachy, ich ziemię, ich historię… Całą wypisaną na sobie… On czytał, z wielką troskliwością katalogował, układał, porządkował…”.
Jest bohaterem monologu Alessandra Barricco, przeznaczonego na włoską scenę. W Polsce można było doświadczyć opartego na tym tekście spektaklu Mateusza Olszewskiego. A na filmowy ekran przeniósł tę opowieść Giuseppe Tornatore (1900 – człowiek-legenda).
last but not least…
Skoro cielesność górą, to zapraszam na kolekcję redakcyjnych fotek. Zdobiących poczynione przez nas podsumowanie czytelniczego roku 2011.
Co by tu jeszcze… Aha! Recenzje (z naszego i obcego podwórka), wywiad z Anne B. Radge (przeprowadzony przez Agnieszkę Taterę) i z Jolantą Kozłowską (rzecz Asi Wonko-Jędryszek) realizm magiczny, Wenecja!, komiks a la Kuba Rozpruwacz, Kubuś Puchatek itd, itp., etc.
Kobietę z wydm mam ciągle w oczach. Tak jak i Wojaczka – prawie sąsiad.
Świetnie! Oba teksty nie o nowinkach, ale naprawdę świeżo pomyślane.
Ewo, ja co prawda nie dygam na wieść, że ktoś znał kogoś, ale Ty tak od niechcenia czasem rzucisz drobnostkę, która mi rozdziawia usta.
Wojaczek sąsiad, Juliette Binoche postrzegasz „od strony” jej matki etc.
Już nie wspomnę, że znałaś Zygmunta Molika! :)
Zapraszam w wolnej chwili do „Archipelagu”.
I pozdrawiam Cię gorąco, podcinana przez mróz. (co nie jest żadną aluzją do autora tekstu o Kobiecie z wydm) ;)
hej renée, a JEDNAK – japonski film! sama znam, niestety, „kobiete” tylko z wersji ksiazkowej
jak widac w archipelagu same smakolyki (choc nie jestem kanibalem) ;-)
wolno spytac czemu na okladce cialo kobiety – skoro to wlasnie panie pisza wiekszosc tekstów? czyzby cialo bylo synonimem kobiety? ja tam bym wolala silna klate meska…
wojaczka widzialam jako przedstawienie „którego nie bylo” jeszcze w liceum, ale wiele wtedy z niego nie zrozumialam. moze pora na drugie natarcie
mam do ciebie – jako polonistki – jeszcze jedno pytanie, niezwiazane z tym postem. czy moge? :-)
M., co najmniej trzy teksty o Japonii w tym numerze, jeden o sfilmowanej powieści. Ja w tym temacie znawcą nie jestem. Ale nie mam nic przeciwko poszerzeniu znajomości.
:D Męska klata?! owłosiona czy naoliwkowana? Hmmm… padło na ciało kobiece, ale piękno nie jest płci pięknej dane na wyłączność.
Drzwi „Archipelagu” również chętnie otwarłyby się na męski punkt widzenia. Ale myślę, że nie feminizujemy myślenia. :)
Zapraszam, smakuj. Cieszy mnie Twój apetyt.
Pytaj!
zajrzalam juz do numeru – i mój apetyt jeszcze wzrósl!
a pytanie mam takie – szukalam w internecie, ale nie znalazlam – a chcialabym wiedziec kto byl pierwowzorem panny howard w „emancypantkach”? kogo spotykal / sluchal glowacki, ze tak dobrze sie w „kwestii kobiecej” orientowal? poza oktawia zeromska, rzecz jasna. czy j gdzies (na necie) jakas biblioteka, kt moglabym zadac to pytanie? albo jakis naukowiec / naukówka?
b ci bede wdzieczna za pomoc!
M., ze mnie naukówka niewystarczająca. ;(
Nie mam żadnych danych biograficzno-genetycznych na półce. Sprawdziłam w „cegiełce” pozytywistycznej Markowskiego, ale nic.
Tymczasem moje zwoje polonistyczne nie kontaktują, nie podpowiem.
Może zajrzy tu ktoś mądrzejszy i pomoże?
Pozdrawiam!
dobrze – dziekuje ci serdecznie za „nice try”! widze, ze temat nietypowy
rózni madrzy u do ciebie wpadaja – moze ktos pomoze?!
archipelag podczytuje – i zgadzam sie z potepieniem disneya za eksploatacje postaci z kubusia – sama bym im cos, niczym ten tygrys, wygryzla…
jeszcze feedback:
1. cialo – wczoraj widzialam „antychrysta”. jak to stwierdzil franciszek starowieyski trudno poznac po kobiecie ubranej czy ma piekne cialo. charlotte ginsbourg, kobieta w ubraniu atrakcyjna i podziwiana, ma straszne! moje obserwacje w szwedzkeij saunie (tradycja niczym opisywana japonska) tez potwierdzaja, ze proporcjonalnie i apetycznie zbudowane kobiety rzadko wygladaja jak z kolorowych gazet. za jakim to chorym idealem ciala masowo gonimy?
2. sem-semberg w lodzi – b sie ciesze, ze ksiazka o getcie lódzkim doczekala sie dyskusji na miejscu. co z tego ze autor niby mial dobre intencje skoro naszej czesci swiata nie czuje? nimilo czuc sie jak klatka z myszami laboratoryjnymi europy – przyjemnie przeczytac, ze odbiór byl „mieszany”. chociaz przynajmniej to szwedzkie wydawnictwo uwzglednilo moje zastrzezenia co do nazewnictwa i zatrudnilo polke do korekty nastepnego wydania
3. nagib mahfouz – moja kolezanka pisala dyplom z jego sztuki jeszcze przed noblem. zupelnie nie mogla sie polapac o co wielkiemu chodzi – zreszta szuka nosila symptomatyczny tytul „belkot na nilem”. natomiast w kairze wypilam herbate w al-fishawi, a nawet zaciagnelam sie raz shisha. wlasciwie mialam pic herbate w jeszcze innym lokalu, gdzie NM bywal, ale samej herbaty nam odmówiono
M., historia z Nagibem Mahfouzem wygląda na siódme wtajemniczenie. ;)
Ciekawy wywiad Asi Wonko-Jędryszek z tłumaczką (p.Kozłowską). Dla mnie to odkrycie nowego nazwiska. Przeczytam tę patronacką powieść – Karnak.
Zauważyłam, że już napisałaś o Emancypantkach! Bardzo jestem ciekawa, ale spokojnie przeczytam, jak upchnę rzeczy pilne (choć mniej ważne). :)
tak, b mi sie ten wywiad z tlumaczka podobal, bo byl takie bezpretensjonalny – i ze strony pytajacej, i ze strony arabistki
pewnie bym tez mahfouza nie znala, gdyby nie kolezanki arabistki. jako wielbicielce X muzy moze spodoba ci sie film „dom pana jakubiana”? wg.ksiazki Alaa Al Aswany? ksiazki nie dalam rady czytac (pewnie zle tlumaczona na szwedzki), ale film mi sie niespodziewanie spodobal. a polecila mi go córka kolezanki (arabistki), kt w kairze spedzila pare lat – co j gwarancja autentycznosci atmosfery
niestety, nadal nic o pierwowzorach prusa nie wiem – ale napisalam o emancypantkach i tak. niestety, wpis nie obfituje w tak pieknie zdobiace ksiazke ilustracje antoniego u – ale zapraszam w chwili wolnej!
Dziękuję za polecone tytuły. Wezmę pod uwagę. Jak tylko uda mi się otworzyć na arabskie klimaty. Tytuł i nazwiska brzmią świeżo, sama bym nie trafiła.
Mam to samo wydanie Emancypantek. Ale już nie pamiętam kiedy czytałam. I ja chyba nawet (nie wiem, dlaczego) nie doczytałam. Ale Pensję Pani Latter obejrzałam. :)
niedoczytalas, bo sie nie dalo ;-)
prus stracil impet po czasach pani latter. spirytyzm sucks, a metafizyczne rozwazania w jeszcze wiekszym stopniu
Późno bo późno, ale dziękuję Ci Tamaryszku za taką piękną rekomendację mojego tekstu – sama bym siebie lepiej nie zareklamowała! :)
Tekst o Wojaczku przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, niesamowita postać. Mam wrażenie, że zapisać o nim można by tysiące stron i dalej nie udałoby nam się go ani odrobinę lepiej poznać, ale te próby dotarcia do niego są zawsze bardzo ciekawe. Ten o „Kobiecie z wydm” za to odstawiam sobie póki co do czasu aż chociaż przeczytam książkę, bo jakoś jeszcze nie było mi to dane, choć się przymierzam od dawna. Wyliczanka – palce lizać, przypomniałyście mi o „Przed zachodem słońca”, a właśnie niedawno odświeżałam sobie „Przed wschodem słońca”, tak więc to chyba dobry czas, żeby sobie i tę kontynuację przypomnieć :) Uwielbiam obydwie części, takie spokojne, gadane, urocze. A propos Ethana Hawke’a – wiem, że nie tylko jego bohater był pisarzem, on sam coś pisze, miałam w rękach razy kilka jego „Środę popielcową” ale w końcu nie zdecydowałam się na zakup. Ty miałaś może okazję czytać?
Cieszę się też, że poświęcasz trochę więcej uwagi opowieści Malwiny Janas o „Novecento”, świetnie napisany tekst i naprawdę kusi i książką, spektaklem, i filmem. Szczególnie literacki pierwowzór mnie obecnie nęci, bo jestem świeżo po lekturze innego dzieła Baricco, „City”, które totalnie mnie oczarowało :)
Dziękuję za relację z lektury. Może zajrzą tu Autorzy?
Czasem mi żal, że pod artykułem nie można zaznaczyć, że się przeczytało i co się myśli. :)
Aniu, Pantagruel i Panurg, i Gargantua są podani naprawdę pierwszorzędnie. To było chyba cholernie trudne i zarazem niesamowicie zabawne, pisać o tym pisarzu jego językiem. A w każdym razie jego wyczuciem zmysłów. Chapeau bas! :)